Ula nosi moje ciuchy

Ze zwariowaną ciocią Ulą z “Rodziny zastępczej” łączą ją nietuzinkowe kreacje i ognisty temperament. W nowym domu na pewno będzie miała ogromną garderobę na kostiumy. To kobieta nie do zdarcia, dla której nie ma rzeczy niemożliwych. Na scenie żywioł, w domu gospodyni w każdym calu.

Dlaczego zgodziła się Pani zagrać w serialu?

– Zaimponowało mi, że będę aktorką. Zawsze o tym marzyłam.

Na koncertach wymaga Pani od muzyków bezwzględne go profesjonalizmu. A jak jest na planie?

– Różnie Jestem amatorką, więc często denerwuje mnie moja nieudolność. Nie złości mnie czekanie na kolejne ujęcie, ponieważ z natury jestem cierpliwa. Potrafię zorganizować sobie czas, na przykład często czytam w przerwach.

Łatwo wpada Pani w złość, gdy coś nie wychodzi?

– Nie jestem awanturnicą, ale kiedy coś doprowadza mnie do szału, potrafię tupnąć nogą. Generalnie jestem spokojna i dobrze znoszę wszelkie trudności na planie. Zdaję sobie sprawę, że jako aktorka mało umiem. To dlatego bacznie przyglądam się Piotrowi Fronczewskiemu, który jest moim idolem. W ogóle często chodzę do kina i podpatruję grę Jacka Nicholsona czy Roberta DeNiro , moich ulubionych aktorów.

Spotkała Pani kiedyś na swej drodze ciocię Ulę?

– Jeśli ma pani na myśli energiczną urzędniczkę, to nie, bo nie mam kontaktu z tym środowiskiem. Potrafię jednak wyobrazić ją sobie, bo sama jestem żywiołowa. Uspokajam się dopiero w domu. Lubię poddać się mężowi, zwłaszcza gdy organizuje wyjazdy. Wtedy myślę tylko o tym, żeby spakować walizki swoją i synka

Czy tak jak Pani bohaterka jest Pani nieco wścibska?

– Raczej dociekliwa, co bywa zmorą dla moich współpracowników. Jeśli ktoś mi powie, że coś jest niemożliwe, muszę się sama o tym przekonać. Właśnie tę cechę staram się wpoić moim dzieciom: nigdy się nie poddawać.

Wizyty Uli u rodziny przypominają przejście huraganu. Pani też wywołuje takie zamieszanie?

– W pracy jestem typową Ulą, która roznosi dom i w garnki. Mam w sobie przywódcze. Ale w domu wyciszam się i ograniczam na przykład… do rozmrożenia mięsa.

Ula pracuje w Ministerstwie Obrony Narodowej. Jakim Pani byłaby politykiem ?

– Raczej niedobrym, bo jestem ufna i pełna ideałów. Nie potrafię kłamać i jak każdy Strzelec – jestem dyplomatą. Choć lubię dominować, nauczyłam się, że czasami warto pójść na kompromis. Mój mąż jest Skorpionem i też lubi rządzić. Gdybym miała zająć się polityką, to tylko w wymiarze społecznym. Chciałabym doprowadzić do tego, żeby w każdym mieście w Polsce powstał dom, w którym mogłyby się schronić maltretowane kobiety i dzieci.

Miała Pani takie doświadczenia?

– Wielokrotnie byłam dręczona psychicznie. Na ogół zakochiwałam się w trudnych przypadkach i często pakowałam się w niewłaściwe związki. Zanim jednak zbierałam manatki, przez wiele łat pozwalałam wchodzić sobie na głowę. Taka już jestem, a może lubię być dręczona? Oczywiście do pewnego momentu. Pociągają mnie mroczne typy.

Taki właśnie jest Pani maż?

– Nie, ale też nie jest łatwy. Potrafi być apodyktyczny. Bycie z drugą osobą jest najtrudniejszą rzeczą na świecie. Teorie o dwóch połówkach jabłka to mitologia To wręcz niemożliwe spotkać idealnego partnera, dlatego trzeba zaakceptować fakt, że nie ma ludzi bez wad.

Gdzie Pani spotkała męża?

– Umówiłam się z Agnieszką Osiecką w holu Hotelu Europejskiego. Los chciał, że w tym czasie był tam mój mąż.

Panią i jej bohaterkę łączy upodobanie do ekstrawaganckich strojów. Kto Panią ubiera w sitcomie?

– To są moje prywatne ubrania. Początkowo scenarzysta i producenci założyli mi uniform urzędniczki na zasadzie przeciwieństwa do Maryli Rodowicz. Nawet kupiłam sobie kilka żakietów. Z czasem odpuścili i ostatecznie zgodzili się, żebym wprowadziła moją wersję stroju.

W jednym z odcinków ciocia Ula przyrządza kolację dla swych siostrzeńców. Pani też się to zdarza?

– Kuchnia to moja pasja. Lubię sprawiać rodzinie przyjemność potrawami, za którymi przepadają. Mąż uwielbia moją pieczeń baranią z czosnkiem i ziołami prowansalskimi.

Czy po takiej kolacji do kuchni wpada ekipa remontowa?

– Nie. W kuchni jestem wręcz pedantyczna.

Czy tak jak Pani bohaterka jest Pani kochliwa?

– Jestem. Kiedy ktoś mi się podoba, myślę o tej osobie, kokietuję ją.

Czy rodzina przyzwyczaiła się do Pani szalonego trybu życia?

– Nie bardzo. Zwłaszcza mój 14-letni syn (starsze dzieci mieszkają samodzielnie). Codziennie pyta mnie, czy będę wieczorem w domu i nie wie, czy wracam ze sklepu, Gdańska czy Krakowa.

Powiedziała Pani kiedyś, że w długodystansowe związki z czasem wkrada się nuda. Jak tego uniknąć?

– Trzeba pamiętać o tym. Żeby być dla partnera atrakcyjnym. To bardzo trudne, bo w końcu pracujemy zawodowo i mamy prawo być zmęczeni. W domu czuję się swobodnie, chodzę boso i zakładam wygodne ciuchy. Wydaje mi się, że czasami mąż chciałby, żebym także wieczorami była ponętna. Rozwiązaniem są częste wypady do restauracji czy kina.

Tina Turner co tydzień przetacza sobie świeżą krew, by być wiecznie młodą. W jaki sposób Pani ładuje baterie?

– Energię odnajduję w sobie. Zdarza się, że znajomi zachęcają mnie do korzystania z usług cudotwórców. Odmawiam, bo potrafię leczyć się sama, własną sugestią.

Czy ma Pani jakieś nałogi?

– Jeśli wydawanie pieniędzy można nazwać nałogiem? Uwielbiam kupować, i to z równą pasją marchewkę, jak i buty.

Mąż jest wyrozumiały w takich chwilach?

– (śmiech) Pewnie dlatego, że to ja za nie płacę.

Boi się Pani upływającego czasu?

– Z reguły nie zastanawiam się nad rzeczami, które mogą wywoływać frustracje. Nie myślę na za-pas, bo jestem zbyt zajęta tym, co robię teraz.

Widzi się Pani w roli babci?

– Nie przeraża mnie to. Bardzo lubię dzieci i chętnie będę zajmować się dziećmi moich dzieci.

rozmawiała: Magda Adamcio
źródło: Świat Seriali 6/2002

Powrót