Trauma w Sopocie

Fragment relacji z 46. SOPOT FESTIVAL

(…) Dobór wykonawców wskazywał na pogłębiający się kryzys w polskiej branży muzycznej. Ciągle widać niechęć do promowania nowych głosów, a tych mamy w kraju coraz więcej. Gdyby nie Kayah i Maryla Rodowicz, smutny byłby to koncert, tak smutny, jak jego okoliczność i przesłanie. Tylko finał (“Dziwny jest ten świat”) był imponujący i zrobił na publiczności ogromne wrażenie. Obroniła się legendarna piosenka i jej nowe, zbiorowe wykonanie, z przepięknymi solówkami (…) . Z kolei Maryla Rodowicz była tak dramatyczna i sugestywna, a przy tym do bólu prawdziwa, że dech mi zaparło. Kayah mnie oszołomiła, a Maryla zadziwiła. Strój Rodowicz wywołał, jak zwykle, sporo kontrowersji. Na piersiach widniało czerwone serce, które, jak się okazało było dla Czesława. Nawiązywało też do serca Jezusowego, ponieważ artystka chciała podkreślić patetyczność jego repertuaru. Kurteczka była zrobiona z setek agrafek, buciki nabijane ćwiekami, co z kolei nawiązywało do rockowych korzeni wokalisty. Czerwone usta miały z tym wszystkim współgrać. Artystka wyglądała na zmęczoną, ale usprawiedliwia ją fakt, że dzień wcześniej grała koncert w Nowym Targu. Do Sopotu przyleciała samolotem prosto z gór w ulewnym deszczu. Na miejscu czekały na nią niebotycznie strome schody, po których musiała zejść w bardzo obcisłej sukni. Trzeba mieć silną psychikę, żeby tego dokonać. Na szczęście Marylę Rodowicz wspomagali asystenci reżysera i przy takiej opiece gwieździe nic się nie mogło stać.

autor: Bohdan Gadomski
zdjęcie: Dariusz Józefowicz
źródło: Angora 36/2009

Powrót