Niemcy nami gardzą…

To pytanie dręczy mnie przez pół życia: jak było w tej wielkiej piłce w której pani stała i czekała na występ podczas otwarcia mistrzostw świata 1974 roku?

– Okropnie, myślałam, że zemdleję. Było przed burzą, stadion był niecką, gdzie powietrze po prostu stało, nie było czym oddychać. Do tego ciasno ustawieni, mocno skacowani koledzy, którzy zionęli na mnie nieświeżymi oddechami. Zrobiłam sobie małą lukę w elementach tej wielkiej piłki, by złapać choć odrobinę świeżego powietrza i przeżyć. Modliłam się, by jak najszybciej przyszła nasza kolej, a wszystko działo się alfabetycznie, więc czekania było sporo.

Jak nasi piłkarze komentowali potem tę ceremonię?

– Szczerze mówiąc, nie wiem, ale ta ceremonia była niezwykle uroczysta i bardzo dobrze pomyślana. Ludzie czekali niecierpliwie, by zobaczyć, co kryje się w tych piłkach. Kiedy z brazylijskiej wysypały się półnagie panienki z piórami, było dużo szumu.

Została pani wówczas na mistrzostwach, by fetować z naszymi sukces?

– Nie do końca, musiałam wracać do kraju na koncerty. Poszłam na inauguracyjny mecz Polska – Argentyna, pierwszy raz widziany przeze mnie na żywo spektakl piłkarski. Bardzo mi się spodobało i potem byłam na spotkaniach Polaków kilkakrotnie. Mecz na stadionie to jest to. Niesamowite emocje. W telewizji wszystko lepiej widać, jednak nie można oddać tego, co najważniejsze – olbrzymich emocji tłumu.

Piosenka Futbol, którą wówczas pani śpiewała, stała się wielkim przebojem. Teraz nasi jadą na EURO z nową wersją tego utworu zaaranżowaną przez Andrzeja Smolika i śpiewaną przez Kayah, Katarzynę Kujawską, Sebastiana Karpiela-Bułeckę i Piotra Cugowskiego. Nie kusiło pani, by zaśpiewać ją ponownie osobiście?

– Bardzo mnie kusiło, miałam nawet taką propozycję. Sponsorem reprezentacji jest Telekomunikacja Polska SA, chcieli, by ta piosenka została wykorzystana w ich reklamie – w efekcie zdecydowali się jednak na wersję Smolika. Nadal z powodzeniem gram ten utwór na koncertach. Z dedykacją dla naszych orłów.

Często zasiada pani na trybunach?

– Zdarza mi się, ale nie za często. Dwa lata temu, kiedy pojechałam do Manchesteru na mecz z Anglikami po prostu nic nie widziałam. Z dużą grupą polskich kibiców mieliśmy miejsca wysoko na koronie stadionu i nie było szans na rozróżnienie, kto strzelił bramkę. Doszło do tego, że niektórzy dzwonili do Polski, żeby dowiedzieć się, co się dzieje na boisku.

Jeśli siedzi pani przed telewizorem, a nasi grają jak patałachy, ma im pani do powiedzenia parę “ciepłych słów”, czy znosi niepowodzenia z godnością?

– Niestety, nie. Zachowuję się jak rasowy kibol i, jak twierdzi moja rodzina, poniżej poziomu. Krzyczę do nich, lecą różne teksty, podpowiadam, co mają zrobić – bardzo to przeżywam.

A polską ligę pani ogląda?

– Czasami, ale oglądam również ligę angielską, moją ulubioną. Żałuję, że tak mało transmisji można u nas znaleźć. Patrzenie na to, co robi Arsenał, Chelsea, Liverpool – bajeczne. Zastanawiam się wówczas, czy wszystkie bogatsze kluby, takie jak Barcelona czy Chelsea, mają swoje szkółki piłkarskie? Czy nasze kluby także? Skoro tak, to gdzie są w takim razie ci młodzi zdolni zawodnicy, którzy wygrywają mistrzowskie imprezy młodzików? Gdzie oni znikają?

Nasi piłkarze wrócą z EURO i znów zacznie się szara piłkarska rzeczywistość. Jak pani odbiera to, co ostatnio dzieje się w polskim futbolu?

– To niezmiernie smutne dla kibiców, bo oni przecież mocno identyfikują się ze swoimi klubami. Kiedy okazuje się, że wszystko było ustawione, robi się przykro. Sport powinien być czysty. Kiedyś futbol, ten amatorski, może nie był tak szybki, bo przygotowanie fizyczne zawodników jest dziś zupełnie inne, ale był chyba czysty.

Ma pani jakiś pomysł na uzdrowienie naszej piłki?

– Mam, oczywiście, bardzo prosty i logiczny sposób. Przede wszystkim od podstaw trzeba stworzyć system pracy z dziećmi, z młodzieżą. W każdej gminie powinien być stadion, boisko, na którym młodzi ludzie mogliby trenować. Potrzebna jest ciągłość działania, to nie może być przypadkowe. Niezbędny jest solidny plan, tak jak to robią inne kraje. Nie wiem, czy sensowne jest karanie za nadużycia korupcyjne całych klubów – wszyscy piłkarze w klubie są winni?

Współczesne gwiazdy piłki żyją i zachowują się jak największe ikony popkultury, z całym złym bagażem takiego stylu bycia…

– Niech żyją, jak chcą. Super auta, domy, ale z drugiej strony to jest nieetyczne – brać olbrzymie pieniądze i nie żyć w dyscyplinie. W sporcie bez dyscypliny, zresztą jak w każdym innym zawodzie, daleko się nie zajedzie. Nie ma miejsca na alkohol czy narkotyki. Uważam. że każdy piłkarz powinien mieć to wyraźnie zapisane w kontrakcie – zakaz stosowania używek, jazdy na motorze, powinna być regularnie mierzona jego tkanka tłuszczowa. Niestety, wyrzeczenia są niezbędne, żeby osiągnąć sukces. Przecież taki zawodnik gra nie więcej niż dziesięć lat.

Zamiłowanie do sportu ma pani chyba we krwi?

– We włocławskim klubie lekkoatletycznym Kujawiak biegałam przez płotki, uprawiałam lekkoatletykę, potem studia na AWF, jazda konna, tenis, narty…

Znajduje pani czas na rekreację?

– Muszę być po prostu w formie. Jesienią wznawiam ćwiczenia z trenerką na siłowni, gram w tenisa, jeżdżę na nartach. Na koncertach sporo biegam, więc żeby wytrzymać sezon koncertowy, kondycja jest mi potrzebna. Poza tym, bardzo to lubię.

Od kilku lat ma pani również doświadczenia aktorskie. Kto, pani zdaniem, jest najlepszym aktorem na boisku?

– Włosi! Choć wszyscy już biorą z nich przykład i każdy stara się wymusić karnego. Kamery powinny być wykorzystywane w spornych sytuacjach, powinien być obraz z pola karnego, z linii bramkowej – także po to, by nie dać możliwości oszustwa sędziom.

Przepisy FIFA zabraniają korzystania z powtórek.

– No właśnie, dlaczego? A sytuacja z Korei, kiedy sędziowie oszukiwali na potęgę? To powinno się zmienić.

Wybiera się pani na EURO?

– Jadę na pierwszy mecz z Niemcami.

Jak będzie?

Niemcy są w stu procentach przekonani o własnej wygranej, ich plan minimum to półfinał. Gardzą nami i sądzę, że może to być początek ich końca. Najważniejsze, by strzelić im dwie pierwsze bramki. Pogubią się, zaplączą we własne nogi i będzie z górki. Austriacy sądzą, że im się uda, bo są gospodarzami, a gospodarzom pomagają ściany i często sędziowie. Ale damy im radę. Byłoby dobrze, gdybyśmy wyszli z grupy razem z Chorwatami. Myślę zresztą, że Chorwaci będą czarnym koniem tych mistrzostw.

Czyli – nie wrócimy po trzech meczach?

Takie jest moje “chciejstwo”, zresztą chyba nie tylko moje, wszystkich kibiców.

rozmawiał: Wojciech Chełchowski
zdjęcia: archiwum M.
źródło: Futbol.pl 6/2008

Powrót