Nie wybieram się na emeryturę

Uwielbiam zaskakiwać moją publiczność. Zaśpiewam, wszystko co umiem, a po koncercie będę rozdawać autografy fanom. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam w Elblągu i niestety znów nie będę miała czasu na zwiedzanie – mówi w rozmowie z “Naszym Elblągiem” Maryla Rodowicz…

– Jak będzie wyglądał twój niedzielny występ w Elblągu?

– Uwielbiam zaskakiwać moją publiczność. Nie mogę więc nic powiedzieć. Ale tak naprawdę, co ja tam mogę? Zaśpiewam wszystko, co umiem, a po koncercie będę rozdawać autografy moim fanom. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam w Elblągu i niestety znów nie będę miała czasu na zwiedzanie. Będzie tak jak zwykle – hotel, próba, wyjazd.

– Jesteś znana z odważnych kreacji. Jakie kreacje przygotowałaś na występ w Elblągu?

– Przywiązuję do nich ogromną wagę. To dla mnie bardzo ważne i zwykle na koncert zabieram ze sobą pół szafy, bo do końca nie wiem, co włożę.

– Śpiewasz dla kilku pokoleń fanów. Jak to możliwe, że trafiasz w gusta zarówno tych starszych, jak i młodszych?

– Faktycznie mam wielu młodych fanów. Oni mówią, że mam młodą energię, dobre teksty, fajną muzykę. I że moje koncerty są prawdziwe, grane przez dobrych muzyków, bez odwalania pańszczyzny. Mam dobry kontakt z moimi fanami, bo zawsze odpisuję na ich maile. Wyłączam wtedy radio, telewizor i piszę w skupieniu. Muzyka szczególnie odciąga moją uwagę, więc nie leci w tle. Niektóre czynności po prostu wymagają ciszy.

– Co myślisz o swoim sobowtórze – Sebastianie Olejniczaku?

– Nie on jeden mnie naśladuje. Co chwila dochodzą mnie słuchy o nowym “zjawisku”. Tyle że Sebastian ma dobry głos, jest miły i zabawny.

– Kiedy ukaże się twoja kolejna płyta?

– Pracuję właśnie nad płytą z Andrzejem Smolikiem. To świetny producent. Płyta powinna się ukazać w marcu, ale na razie nie mogę jeszcze nic o niej powiedzieć.

– W branży muzycznej masz opinię artystki, która świetnie sprzedaje się na żywo. Czy w dobie internetu opłaca się jeszcze wydawać płyty?

– W sensie finansowym to straszna bieda jest, ale z drugiej strony to bodziec, żeby robić coś nowego. Zwłaszcza że przyszły czasy, kiedy aktorzy śpiewają, piosenkarze jeżdżą na łyżwach, nie ma gdzie pokazywać nowej muzyki.

– Wzięłabyś udział w programie typu “Gwiazdy tańczą na lodzie”?

– Chyba że zasiadłabym w jury.

– Podobno jedna ze stacji telewizyjnych chciała zamontować kamery w twoim domu?

– Tak, był taki pomysł, ale ja się na to nie zgodziłam i program padł już na wstępie. Prywatność, nawet w życiu artysty, jest bezcenna.

– Czy robisz rano “prasówkę”?

– Żyję z mediami w zgodzie. Nie boję się ich i chętnie udzielam wywiadów. Jednak nawet kolorowe gazety autoryzują moje wypowiedzi. Nie lubię tylko, gdy ktoś robi mi zdjęcia z zaskoczenia, ale wydaje mi się, że nikt tego nie lubi. Nie przeglądam nerwowo prasy, ale nie lubię, gdy ktoś źle o mnie pisze czy mówi.

– Jaki okres w karierze najlepiej wspominasz?

– Chyba beztroski okres lat 70.. Dlatego, że wtedy było dużo łatwiej. Radia grały chętnie polską muzykę, wylansowałam wtedy tony hitów, grało się paręset koncertów rocznie. Były z tego małe pieniądze, ale dużo pracy i satysfakcji.

– Mam nadzieję, że będziesz grała jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy – do końca świata i o jeden dzień dłużej, ale czy przyjdzie taki czas, że Maryla Rodowicz rozczaruje swoich fanów odchodząc na emeryturę?

– Nie spędzą mnie tak szybko ze sceny (śmiech). Ale poważnie – to publiczność weryfikuje, czy artysta ma coś do powiedzenia.

rozmawiał: Wojciech Mocarski
zdjęcie: archiwum M.
źródło: Nasz Elbląg/ listopad 2007

Powrót