Nie jestem luksusową kobietą

Nie boi się pędzić motorem. Ani odejść od mężczyzny. Silna i pazerna na życie. Nie lubi przegrywać. Nie lubi być spychana na boczny tor. Chce się nieustannie podobać publiczności. I stale jej się to udaje. Maryla Rodowicz.

Nie dopadają pani dołki psychiczne i chandry?

Dopadają. Przecież jestem człowiekiem.

Z jakiego powodu wpada pani w dołki?

Mam przeróżne stresy, związane z zawodem. Coś się spóźnia. Ja się kłócę z menadżerem. Mam jakiś niezbyt udany projekt. Ale też stresują mnie sprawy domowe, związane z dziećmi, chorobami, ich nauką. To tysiące problemów, jak w życiu każdego człowieka.

Radzi sobie pani z kolejnymi urodzinami?

Po prostu ich nie obchodzę. Nie robię hucznych bankietów. Więc te moje lata w ciszy i zapomnieniu sobie mijają.

Podobno doznała pani wielu rozczarowań miłosnych. Kobieta na moim miejscu poszłaby pewnie do klasztoru – tak kiedyś pani powiedziała.

Tak było, rzeczywiście. Za każdym razem, jak się zakochiwałam, myślałam, że to miłość na całe życie. A potem okazywało się, że to nie jest takie proste. Zawsze nachodził taki dzień, kiedy musiałam przejrzeć na oczy. I okazywało się, że nie chcę być dalej z tym osobnikiem. Odchodziłam. I wierzyłam, że znajdę człowieka takiego, jakiego sobie wymarzyłam.

To tylko pani partnerzy mieli wady?

Nie, wina była zawsze po obu stronach

Nie ma pani przyjaciół.

Bo nie mam na nich czasu. Moje Zycie towarzyskie jest skąpe. Ja i mąż bez przerwy coś robimy. A jak już jesteśmy w domu, to chcemy pobyć razem.

Maryla Rodowicz – luksusowa kobieta. Zgodziłaby się pani z takim pojęciem?

Nie jestem kobietą luksusową. Ale znam takie kobiety. Wiem jak wyglądają. Jak bardzo są zadbane. Ile czasu poświęcają sobie. Znam taką damę, która jest bardzo piękną kobietą, żoną bardzo bogatego mężczyzny. I ona najpierw jedzie na wakacje, bardzo luksusowe, a potem stwierdza, że musi po tych wakacjach odpocząć. Więc jedzie do kliniki, w której regeneruje swoją urodę. Poddaje się masażom po tych męczących wakacjach. I świetnie wygląda. Ale to prawda, że dobry wygląd kosztuje. Chyba że ktoś ma tyle dyscypliny, że jest w stanie o swój wygląd zadbać. Ja nie mam. I chętnie pojechałabym do takiego ośrodka. Ale wtedy na pół roku, żeby mnie wyreperowali, poklepali tu i tam, żeby mnie odchudzili, zadbali o moje włosy, zęby, oczy, paznokcie.

To jeszcze pewnie przed panią taki wypoczynek.

Ale kiedy? Ja nie mam czasu. A poza tym, jak bym mogła wyjechać na tak długo bez dzieci. To wykluczone. Jest pani odważna nie tylko na scenie. Ale też nie grzeszy pani strachem życiu. Kiedyś pędziła pani na motocyklu. Był taki koncert, który otwierał zawody w enduro, czyli jazdę na takich specjalnych motocyklach w terenie. Zapytano mnie, , czy bym nie podjechała na takim motorze na scenę. Oczywiście, że tak – powiedziałam. Choć nigdy na czymś takim nie siedziałam. O jeździe nie mówiąc. Poćwiczyłam dziesięć minut i z duszą na ramieniu ruszyłam. A z tyłu właściciel motocykla biegł za mną, w strachu o motor, oczywiście.

rozmawiała: Ryszarda Wojciechowska
zdjęcie: materiały prasowe
źródło: materiały prasowe

Powrót