Marzyłam, żeby zostać aktorką filmową

Piosenkę tworzą słowa i muzyka. Jaką przywiązuje pani wagę do każdego z tych elementów?

Są absolutnie równoważne, a ponieważ staram się nagrywać dobre piosenki, wszystkie elementy muszą być na najwyższym poziomie.

Wiele wykonywanych przez panią tekstów napisała Agnieszka Osiecka…

Tak, ale właściwie nasze drogi artystyczne zaczęły się rozchodzić w latach 80. Wtedy zaczęłam się interesować innymi autorami tekstów, szukałam czegoś innego. Nawiązałam kontakty z Andrzejem Sikorowskim, z Janem Wołkiem. Teksty Agnieszki to głównie lata 70. i część 80.

Nie miała pani nigdy ochoty pisać sama dla siebie?

Znam trylu dobrych poetów, że wolę to im zostawić. Mnie wystarcza śpiewanie. Jeżeli jestem w bliskim kontakcie z autorem, dyskutujemy o czym ma być tekst, o jego charakterze. To mi wystarcza.

W plebiscycie słuchaczy na najpopularniejszą piosenkę 35-lecia zwyciężyła “Małgośka”. Czy stanowi to potwierdzenie, że trafia pani do ludzi? Jakie znaczenie mają dla pani takie plebiscyty?

Akceptacja ze strony publiczności jest dla mnie ważna. Po to gram koncerty, by poznać natychmiastową reakcję widzów. Konfrontacja piosenek ze słuchaczami pozwala na zaobserwowanie, czy to co się zrobiło jest dobre, czy nie. Publiczność zwykle wszystko weryfikuje: jedną piosenkę oklaskuje goręcej, drugą słabiej.

Czy lata wytężonej pracy, które przyniosły pani popularność, pozwalają na spokojne spoglądanie w przyszłość, czy też w dalszym ciągu pani działalność artystyczna to walka o słuchaczy i utrzymanie zdobytej pozycji?

Nie jestem osobą, która lubi żyć tylko wspomnieniami, czy hitami, które kiedyś nagrałam. Mnie interesuje walka na listach przebojów, wieczne poszukiwanie. Żeby grać koncerty, i żeby publiczność na nie przychodziła, trzeba być obecnym w mediach, mieć piosenki emitowane przez rozgłośnie radiowe, wydawać płyty. To bardzo interesujące. Sednem tego zawodu jest ciągłe proponowanie czegoś nowego.

Bywa, że pani występ przybiera formę barwnego spektaklu. Jest miejsce na efektowną scenografię, chórki, tancerzy. Jak powstają takie widowiska?

Pomysł z baletem pojawił się w ubiegłym roku przed sopockim festiwalem, kiedy zaproponowano mi występ z okazji zwycięstwa “Małgośki” i 35-lecia sopockiej imprezy. Miałam zaśpiewać “Kolorowe jarmarki”. Później telewizja publiczna zrealizowała widowisko pod namiotem cyrkowym, które prezentowano w okresie świąt Bożego Narodzenia. Był tam i balet, i clowni, i piękne kostiumy. W maju po raz pierwszy w życiu wyruszyłam z tak bogatą oprawą w trasę koncertową, promując płytę “Przed zakrętem”. Zwykle nie mam takiej możliwości, ponieważ to zbyt drogie przedsięwzięcie. Tym razem chodziło o to, by publiczność, która oglądała koncerty w dziesięciu miastach, obejrzała widowisko zbliżone do tego, jakie zaprezentowano w telewizji.

W zawodowym, dorobku ma pani kilka różnorodnych kontaktów z filmem. Ostatnim, chyba najpełniejszym, jest realizowany dla Polsatu serial komediowy “Rodzina zastępcza” (na antenie zaprezentowano już trzy pierwsze odcinki – przyp. aut.)…

Zgodziłam się, ponieważ serial ma bardzo dobry scenariusz, z dużą dozą humoru i jednocześnie jest pełen ciepła. Są dzieci i świetni aktorzy: Gabriela Kownacka i Piotr Fronczewski.

Marzyła pani kiedyś o aktorstwie?

Kiedy byłam w liceum, chyba tak jak większość dziewcząt w tym wieku, marzyłam, żeby zostać aktorką filmową. O przyjęciu tej roli zadecydowała na pewno próżność. To jest coś, czego jeszcze nie robiłam. Byłam ciekawa, jak sobie poradzę. To nowe wyzwanie, a ja lubię robić rzeczy nowe, które wymagają ode mnie zupełnie innych umiejętności.

Czy po okresie majowych koncertów ma pani zaplanowany wypoczynek, czy też wręcz przeciwnie, rzuci się pani w wir kolejnej pracy?

Po występach w maju do końca czerwca zagram jeszcze około dwudziestu koncertów. Będą to po prostu moje koncerty, już bez baletu i cyrku, jak w przypadku promocji płyty. Zwykle maj i czerwiec są bardzo pracowite, ponieważ wtedy rozpoczyna się sezon koncertów plenerowych w Polsce. Później spróbuję wyjechać z dziećmi trochę nad morze, trochę na Mazury.

Ponieważ prowadzi pani bardzo intensywne życie zawodowe, woli pani również aktywny wypoczynek, czy spokojne wygrzewanie się w promieniach słońca na plaży?

Lubię jedno i drugie. Lubię wylegiwać się w słońcu, pływać w ciepłej wodzie lub w basenie, lubię też sport. Latem najchętniej gram w tenisa. Jeżeli pojadę na Mazury, a mam nadzieję, że to się uda, na pewno będę codziennie łowić ryby. Bardzo lubię wędkowanie, a dawno już tego nie robiłam.

Dziękuję za rozmowę.

rozmawiała: Małgorzata Jankowska/ maj 1999
zdjęcie: archiwum Maryli Rodowicz

Powrót