Maryla Rodowicz w klimacie nowojorskiego klubu

W planach ma wydanie płyty z piosenkami Agnieszki Osieckiej, które znalazła na strychu w kartonie. Tymczasem jej ostatnia płyta to powrót do muzyki lat ’50. Dlaczego Maryla Rodowicz sięga tak daleko wstecz? – opowiada PAP Life.

Właśnie wydała pani swoją najnowszą płytę “50” – z piosenkami z lat 50. Dlaczego dopiero teraz?

Maryla Rodowicz: Wiele lat nosiłam się z tym projektem. Chciałam to zrobić 10 lat temu, ale nie byłam pewna, czy powinnam się zabierać za taki repertuar. To swing, zupełnie inna stylistyka muzyczna. Lata mijają i ostatnio pomyślałam sobie – jestem dojrzałą wokalistką i mogę sobie na to pozwolić.

Nie bała się pani, że ktoś powie, że to “odgrzewane kotlety”?

Oczywiście, nie są to piosenki premierowe, ale to moje dzieciństwo. Poza tym nie mogę już nagrać słabej płyty. Moja pozycja w polskiej muzyce i to, jak jestem oceniana zobowiązuje mnie do czegoś. Płyta “50” to prezent, który sama sobie chciałam zrobić. To jest pierwsza muzyka, którą pamiętam i jednocześnie przez charakter muzyczny tej płyty, jest to coś innego w moim dorobku.

Podróż sentymentalna?

Kiedy słuchałam tych piosenek, byłam dzieckiem. Miałam jednego misia, jedną lalkę, fajerkę i pogrzebacz. Pani pewnie nie wie, co to jest fajerka?

Wiem.

Naprawdę? W kuchniach węglowych, były fajerki i pogrzebacz, którym się je przesuwało. Cała trudność była w tym, żeby ta fajerka utrzymała się w pionie. Takie wtedy były zabawy, podwórko rządziło. Nie było telewizji, więc wszystkie dzieci grasowały poza domem, zakładały bandy, biegały po dachach.

Pani była chłopczycą?

Biegałam z innymi dzieciakami. Wspinaczki, strychy, ulica – to było moje środowisko naturalne. Siniaki i rozbite kolana? Jasne! Tak wyglądało podwórkowe życie.

Wracając do płyty. Te piosenki, w nowych aranżacjach, przenoszą słuchacza do Nowego Jorku, na Manhattan…

Wiele osób mi to mówi, że ten album ma klimat nowojorskiego klubu.

To jest efekt zamierzony?

Zaśpiewałam to tak, jak mi w duszy grało. Aranżer Krzysztof Herdzin to świetny muzyk, on nadał tej płycie charakter. Natomiast faktem jest, że jazz się wywodzi ze Stanów. Tam się tak gra, grało i będzie się grało. To fascynujące klimaty.

Dlaczego wystąpiła pani jako jurorka w programie Gwiezdny cyrk? Żeby promować wydaną wówczas płytę?

Trzeba się czasem pokazywać w telewizji, promować się. (śmiech)

Pani, po tylu latach na scenie, z takim dorobkiem, musi się jeszcze lansować?

Oczywiście, mąż mi uświadomił: jesteś produktem. (śmiech) Muszę dbać o swój wizerunek. Dlatego mam stronę na Facebooku. Doceniam siłę internetu, dbam o swoich fanów. Zapraszam na stronę www.marylarodowicz.pl

Jakie są pani dalsze plany?

Przygotowuję płytę premierową z tekstami Agnieszki Osieckiej, które odnalazłam w kartonach w piwnicy. Będzie to płyta gitarowa, taka moja – “Marylowa”. Muzykę piszą moi ulubieni kompozytorzy: Seweryn Krajewski, Kasia Gaertner i Jacek Mikuła. Jestem pewna, że to będzie hitowa płyta.

Rozmawiała: Agata Żurawska
Zdjęcie: Daniel Nejman
Źródło: (PAP Life) / 22.12.2010

Powrót