Twarz z pierwszej strony

Marylę Rodowicz znają już telewidzowie, którzy oglądali transmisję z ciekawej imprezy krakowskiej organizowanej przez ZSP – VI Ogólnopolskiego Konkursu Piosenkarzy Studenckich. Zdobyła tam pierwsze miejsce za interpretację dwóch znanych już i lubianych piosenek: “Pytania” (J. A. Marka i J. Kofty) i “Jak cię miły zatrzymać” (J. A. Marka i S. Kreczmara).

Czy to Pani pierwszy sukces piosenkarski?

Nie pierwszy, ale do tej pory największy. Zaczęłam śpiewać już gdy byłam w dziewiątej klasie. Chodziłam – po podstawowej muzycznej – do szkoły ogólnokształcącej we Włocławku. Założyliśmy tam zespół estradowy, z którym występowaliśmy między innymi w Warszawie w kawiarni ZMS “Uśmiech” i na “Torwarze”. W dziewiątej i jedenastej klasie również należałam do zespołu szkolnego, zdobywając w ten sposób praktykę estradową. W 1962 roku doszłam do finału I Festiwalu Młodych Talentów i miałam jechać do Szczecina. W tym samym jednak czasie odbywały się w Olsztynie mistrzostwa Polski młodzików. Wybrałam wtedy sport i … wygrałam z koleżankami sztafetę. Pomimo to występowałam w Szczecinie, choć dopiero w następnym roku. W finale II festiwalu śpiewałam własną piosenkę (tekst i kompozycja) “Alu, Alu”, która była moim pierwszym przebojem – zdobyła sobie wcześniej popularność na obozie sportowym.

A więc piosenka i sport…

Tak, kiedy po nieudanej próbie dostania się na Akademię Sztuk Pięknych, zostałam w 1965 roku studentką Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, zaczęłam występować z zespołem “Szejtany” w naszym klubie “Relaks”. W ciągu dwóch lat śpiewałam w nim miedzy innymi dwadzieścia piosenek z własnymi tekstami i kilka własnej kompozycji, a od zeszłego roku współpracuję z Jerzym Andrzejem Markiem w kabarecie “Gag”. Sukcesy zaczęły się właściwie dopiero w tym roku. Wiosną pojechałam – w pewnym sensie przypadkowo, gdyż zamiast koleżanki, która złamała nogę – do Lublina na giełdę piosenki studenckiej, której efektem był występ i pierwsze miejsce na kwietniowej giełdzie giełd w Częstochowie. Następnie eliminacje w Dziekance i konkurs w Krakowie – oba występy bez przygotowania i nieomal bez próby…

Tym większy sukces, gdyż impreza krakowska jest – jako nieliczna – konkursem dla wykonawców a nie piosenek. A jakie plany na przyszłość?

Jeszcze niesprecyzowane. Chcę skończyć AWF (specjalizacja żeglarstwo i rehabilitacja), ale nie rezygnuję ze śpiewania. Może uda się stworzyć w Hybrydach kabaret piosenki – zastanawiamy się  nad tym z Aliną Piechowską, utalentowaną kompozytorką. Najbliższy zaś poważniejszy występ to prawdopodobnie ogólnopolski festiwal w Opolu.

źródło: Zwierciadło 2/1968

Powrót