To prawdziwe rarytasy.
Drugi album “Rarytasów” z okresu 70-73. Standardowo, oprócz polskich utworów znajdziemy także zagraniczne i to – uwaga – zaśpiewane w oryginale. Wśród nich świetne interpretacje “My Sweet Lord” Georga Harrisona i “Let It Be” tandemu Lennon, McCartney. Okazuje się, że Maryla Rodowicz równie dobrze śpiewa po angielsku, z zachowaniem klimatu oryginału, dodając jednocześnie coś od siebie. Na końcu warto wymienić jeszcze jeden, zupełny rarytas – “Droga, którą idę” – utwór brawurowo wykonany wraz z Sewerynem Krajewskim na festiwalu w Sopocie w 1972 r. Urzeka podobnie jak pozostałe, potwierdzając ogromny potencjał, jaki wówczas drzemał w artystce.
autor: Kuba Chmiel/ Magazyn Gitarzysta
************************
Antologia cz. IV, „Rarytasy 70-73”, czyli rock to bieda
Najbardziej międzynarodowa z wydanych po latach płyt Rodowicz. Śpiewa tu nie tylko po polsku, ale także po czesku piosenkę Marty Kubisovej („Ginny-Ginny”). Dobrze czuje się też w męskim repertuarze zazdroszcząc George’owi Harrisonowi ładnych dźwięków („My Sweet Lord”). Fani Beatlesów nad Wisłą mogą ocenić, jak Maryla radzi sobie z angielszczyzną i czy swoim wykonaniem nie profanuje dużego przeboju czterech sympatycznych chłopaków z Liverpoolu („Let It Be”). O fascynacjach zagranicznymi wykonawcami mówiła bez zażenowania, ale w pierwszej kolejności wymieniała Boba Dylana i Joan Baez. – Wolałam ich od Rolling Stonesów. I przyznawała, że bliższy ciału folk niż lichy rock.
autor: Konrad Wojciechowski
Maryla Rodowicz/ Antologia/Universal Music
źródło: Metro/21.02.2013
************************
Rok 70, to był dla mnie dobry rok.
Ukazała się moja pierwsza płyta “Żyj mój świecie”, nagrałam w Londynie 2 utwory dla brytyjskiej firmy Spark, królowałam na liście przebojów słynnego Radia Luxemburg przez 17 tygodni. W Londynie w ciągu dnia nagrywałam w studio mieszczącym się przy ulicy Denmark Street, a wieczorem balowałam z Biancą, dziewczyną Micka Jaggera w nocnym klubie. To znaczy, bez przesady, trafiłam tam z producentem singla i zaledwie siedziałam obok tej znanej celebrytki. Wystąpiłam też w Pradze na rockowym festiwalu, gdzie nie wróżono mi sukcesu z moim akustycznym, folkowym repertuarem, aż tu nagle po entuzjastycznej reakcji widowni zaproponowano mi nagranie płyty dla czeskiej firmy płytowej Supraphon . Stąd na tej płytce tyle nagrań z mojego czeskiego okresu. Śpiewałam po polsku, po czesku i po angielsku. Piosenka “Ginny, Ginny” to utwór z repertuaru legendarnej czeskiej piosenkarki Marty Kubisovej z roku 67,której komunistyczna władza zniszczyła karierę. Na Festiwalu Sopot 72 zaśpiewałam razem z Sewerynem Krajewskim jego przebój “Droga, którą idę”. Seweryn po przyjacielsku zaakompaniował mi również na gitarze. No, a po nagłym powrocie z Pragi, skąd uciekłam z dwiema walizkami od narzeczonego, w warszawskim hotelu MDM zastała mnie zalaną łzami Agnieszka Osiecka. Wtedy napisała dla mnie tekst “Ja z podróży”. I już się zaczynał rok 73.