Pani Marylo, jak pani to robi?
Taka aktywność jest dla mnie naturalna. Jest praca, jest energia!
Za każdym razem, gdy występuje pani na jakiejś dużej gali, prowadzący prześcigają się w tym, by jak najbardziej oryginalnie panią zapowiedzieć. Czy utkwiła pani w pamięci jakaś szczególna zapowiedź?
Na koncercie w Teatrze Polskim, z o okazji 10-lecia Faktu, Maciej Rock zapowiedział mnie jako “Wulkan seksu” (śmiech).
Pierwszy raz, gdy pojawiła się pani w Opolu, nie zauważono pani. Jak to możliwe? Teraz nie ma festiwalu w Opolu bez Maryli Rodowicz…
Mój debiut opolski był niewypałem. Śpiewałam piosenkę narzuconą, która mi zupełnie nie leżała. Dopiero rok później wystąpiłam ze swoimi muzykami, sami opracowaliśmy utwór muzycznie i był sukces.
Jak wygląda typowy dzień Maryli Rodowicz?
Maryla Rodowicz nie wstaje przed 12. Za to siedzi po nocach w internecie, czyta prasę. W nocy najlepiej mi się autoryzuje wywiady, odpowiada na pocztę. W ciągu dnia umawiam się na zawodowe spotkania, wywiady.
Działa pani w branży muzycznej od ładnych paru lat. W tym czasie wiele się zmieniło. Czy teraz jest łatwiej czy trudniej odnosić sukcesy?
Zdecydowanie teraz jest trudniej. Po pierwsze, kiedyś była jedna rozgłośnia radiowa – Polskie Radio, i to radio grało chętnie nasze polskie produkcje. Teraz to, czy piosenka dostanie się na antenę, jest zawsze wielką niewiadomą. Na szczęście jest internet. Tu można zaistnieć niezależnie od innych mediów.
Rozwój internetu to także pojawienie się portali plotkarskich. Jak pani reaguje na plotki?
Na ogół mnie śmieszą, ale czasem zostają przekroczone granice. Tak było z plotką o moim porzuconym dziecku w ośrodku dla niepełnosprawnych. I o tym, że nawet rzekomo tam przyjeżdżałam. No ludzie! Przerażające wymysły…
Odniosła pani wiele sukcesów zawodowych. Z czego jest pani najbardziej dumna?
Dumna jestem z mojej publiczności, że ją ciągle mam, że ludzie pamiętają wiele moich piosenek, że darzą mnie zaufaniem, i że mojej muzyki słuchają nowe pokolenia.
Skąd czerpie pani te wszystkie pomysły na występy, kostiumy, zaskakujące aranżacje?
Jeżeli chodzi o kostiumy, mam wokół siebie świetne artystki, które ze mną współpracują. Nie jestem “Zosią Samosią”, pomagają mi profesjonalne stylistki. Często inspiruje mnie wielka moda, wielcy projektanci. Brzmienie mojego zespołu to skutek współpracy z wybitnymi muzykami, z którymi gram od dłuższego czasu. Gitarzyści np. pracują ze mną po 20 lat.
Znamy historię pani przyjaźni z Agnieszką Osiecką. Czy obecnie ma pani wielu przyjaciół?
Nie mam za wielu przyjaciół. Agnieszka Osiecka to była wyjątkowa historia. Obdarzyła mnie zaufaniem, napisała dla mnie ponad 100 tekstów. Agnieszka była niepowtarzalną poetką.
Co panią wzrusza?
Wzruszają mnie zwierzęta, ludzie, po prostu świat.
Czy Maryla Rodowicz płacze?
No pewnie! Zwłaszcza na filmach, ale też zdarza mi się wzruszyć słuchając muzyki.
Największa miłość Maryli Rodowicz, oprócz muzyki?
Chyba koty, no i moje dzieci (śmiech)…