Dwie pasje Maryli Rodowicz

“… trzecie miejsce i brązowy medal w biegu przez płotki zdobyła Maryla Rodowicz (MKS Włocławek) , czasem…” Zapowiedź spikera dociera do wszystkich zakamarków stadionu. Z grupy stojących tuż przy bieżni dziewcząt ubranych w sportowe kostiumy, wychodzi nieduża blondynka i zręcznie wskakuje na podium. Oklaski, wręczenie medalu, podziękowanie – normalna procedura na sportowych zawodach. Ktoś uścisnął rękę, trener poklepał po plecach… za chwilę rozpocznie się kolejna konkurencja.

Kilka lat później. Kraków 1967 r. Ogłoszenie wyników Festiwalu Piosenkarzy Studenckich. “Pierwszą nagrodę zdobyła studentka Akademii Wychowania Fizycznego z Warszawy – Maryla Rodowicz”. tym razem głos spikera za pośrednictwem radia i telewizji dociera do najdalszych zakątków naszego kraju. Oklaski, wręczenie nagród, gratulacje – normalna festiwalowa sceneria. za chwilę rozpocznie się koncert laureatów.

To były moje dwa pierwsze sukcesy w dwu życiowych pasjach: sporcie i piosence – mówi studentka IV rok AWF, piosenkarka 1969 w plebiscycie 17 rozgłośni PR – Maryla Rodowicz

Cóż , największy sukces sportowy, to właśnie owo trzecie miejsce na mistrzostwach Polski młodzików. Miałam wtedy 14 lat. Sukcesy sportowe wcześnie się zaczęły i wcześnie skończyły, muzyką interesowałam się równolegle do sportu, chociaż sukcesy przyszły znacznie później. Jednak piosence chce poświęcić się bez reszty, aż do chwili kiedy przestanę podobać się słuchaczom. Wtedy chyba wrócę znów do sportu, gdyż będzie to mój zawód. Właśnie w tym roku kończę AWF ze specjalizacją rehabilitacji.

Sport i muzyka już od najmłodszych lat były “konikiem” Maryli Rodowicz. Uczyła się gry na skrzypcach w podstawowej szkole muzycznej i jednocześnie trenowała lekką atletykę w rodzinnym Włocławku. Kiedy w IX klasie ojciec kupił gitarę, towarzyszyła jej ona na wszystkich obozach sportowych umilając wypoczynek po trudach treningów. Potem przyszły studia na AWF, występy w tamtejszym klubie studenckim “Relaks” i pierwszy sukces w Krakowie na Festiwalu Piosenkarzy Studenckich w 1967 r. Notabene był to bardzo udany festiwal, gdyż prócz Maryli Rodowicz błysnęła wtedy gwiazda Marka Grechuty, który zajął na tym festiwalu drugie miejsce. Od tego czasu Maryla Rodowicz zaczęła dzielić czas między muzykę i uczelnię, rzecz jasna, poświęcając go w większości piosence.

Piosenka zaabsorbowała mnie zupełnie. Wraz z sukcesywnie narastającymi sukcesami na estradzie zaczęto na mnie trochę inaczej patrzeć na uczelni. Bardzo trudno było pogodzić jedno z drugim. Na szczęście jako pewien ewenement zaliczono mnie do grupy tzw olimpijczyków, to znaczy studentów – wyczynowców na najwyższym poziomie sportowym, którym władze uczelni pomagają w układaniu i przekładaniu sesji czy egzaminów. Tylko dzięki tej pomocy mogę teraz kończyć AWF.

Siedzę wraz z moją rozmówczynią w niewielkiej garderobie na zapleczu łodzkiego Pałacu Sportowego, gdzie właśnie skończył się jeden, a za chwilę rozpocznie drugi koncert zespołów beatowych, w którym również bierze udział piosenkarka. Obok mnie dwaj jej akompaniatorzy – gitarzyści stroją swoje instrumenty.

Stworzyliśmy w trójkę “silną grupę” muzyczno – sportową. Obaj koledzy są bowiem absolwentami AWF. Grzegorz Pietrzyk jest trenerem II klasy siatkówki, a Tomasz Myśków – trenerem pływania. Zamiłowania muzyczne jednak przeważyły ostatecznie i kolektywnie poświęciliśmy się piosence ustalając wspólnie repertuar, opracowując go wokalnie i aranżując utwory. Jesteśmy cały czas na etapie poszukiwań nowych form wykonywanej przez nas muzyki. Początkowo była to ballada, teraz zaczynamy od niej odbiegać. Nasze poszukiwania najwierniej odda longplay pt. “Żyj mój świecie”, który już niedługo ukaże się w sprzedaży. Z pewnością zapyta pan o moją najbardziej udaną jak do tej pory piosenkę. Za taką uważam właśnie “Żyj mój świecie”, a nie jak wiele osób przypuszcza “Mówiły mu”.

Korzystam skwapliwie z okazji i pytam o hobby sportowe.

Hokej i to w wykonaniu Kanadyjczyków. Szczególnie zachwycam się grą ich bramkarza Martina. Poza tym kibicuję koszykarzom AZS AWF. Uprawiam natomiast czynnie tylko narciarstwo, ale nie mam na to zbyt dużo czasu.

Już inspicjent wzywa artystów na scenę. Piosenkarka żegnając się ze mną prosi o przekazanie naszym czytelnikom pozdrowień, co niniejszym czynię.

rozmawiał: Mieczysław Stolarski
zdjęcie: materiały prasowe
źródło: Dziennik Łódzki/ 22.03.1970

Powrót