Czego sobie życzy Maryla w 1970 roku?

Rok 1969 był dla mnie bardzo pomyślny i udany – jestem już po czwartym roku studiów, osiągnęłam wiele sukcesów zawodowych, miałam szczęśliwe festiwale… Rok następny będzie pewnie tak samo długi, a chciałabym, aby każdy jego dzień mógł być choć trochę dłuższy niż normalnie, aby każdy człowiek – w tym również i ja – mógł trochę więcej zrobić niż w roku minionym. Żeby był to rok pogodny. Żeby pogodni i szczęśliwi byli wszyscy ludzie, żeby się uśmiechali stale do siebie… Pragnęłabym, aby w roku 1970 wyjaśniło się wiele sytuacji politycznych na świecie, spadło napięcie na arenie międzynarodowej i żeby wszyscy mogli odetchnąć spokojnie. Pragnęłabym tego tak samo, jak wszyscy. To musi wreszcie nastąpić, bo ludzie zdają sobie sprawę z następstw, jakie mogą przynieść nierozważne kroki imperialistycznych polityków. Mam nadzieję, że zaróno konferencja w Helsinkach, jak i w sprawie Wietnamu w Paryżu, przyniosą coś konstruktywnego.

A w Polsce?… W Polsce jest bez przerwy lepiej i każdy to zauważa. Trzeba być ciągle optymistą i wierzyć, że będzie jeszcze lepiej. Owszem zdaję sobie sprawę z wielu występujących u nas niedomagań i trudności. Jeżeli jednak każdy zrozumie, że swoją własną pracą można wnieść wkład do podniesienia ogólnego poziomu, to z całą pewnością owo “lepiej” przyjdzie o wiele szybciej, chodzi przecież o pełną świadomość obywatelską.

Sobie samej życzę ukończenia w tym roku studiów, co będzie głównym warunkiem do uporządkowania mojego życia, aby nie było takie nerwowe i wyczerpujące jak dotąd. Mam wiele propozycji na wyjazdy zagraniczne do Australii, Związku Radzieckiego, Anglii, Szwecji. Dalej – chciałabym mieć mieszkanie w Warszawie, bo dotąd mieszkam w akademiku i chciałabym mieć w tym mieszkaniu psa, dużego i kudłatego…

zdjęcie: materiały prasowe
źródło: materiały prasowe/1969

Powrót