Ach, cóż to był za krążek

Zgodnie z logiką funkcjonowania polskiej fonografii – Maryla Rodowicz w roku, w którym przebojem sezonu, była “Małgośka”, doczekała się Złotej Płyty za zupełnie inny krążek z piosenkami sprzed trzech – czterech lat… Ceremonia wręczenia piosenkarce trofeum “Polskich Nagrań odraczana była siedmiokrotnie, a coraz to nowe miejsca i terminy uroczystości wyznaczane przez organizatorów pozwalały cieszyć się nadzieją sympatykom gwiazdy w różnych miastach, nie wyłączając bywalców stołecznej Sali Kongresowej. A że później pozostawało jedynie wspomnieć porzekadło “obiecanki, cacanki”, to już nie dziwota naszej publiczności, przyzwyczajonej do traktowania z góry (i bez zbytniego rozpieszczania) przez sponsorów krajowej rozrywki.

Ostatecznie uroczystość wręczenia Złotej Płyty odbyła się w Opolu, w auli Wyższej Szkoły Ekonomicznej. No i może dobrze się stało, jako że salka ze świetnymi tradycjami: tu odbyła się większość polskich kabaretonów, czy jak je ostatnio zwano “festiwalowych kabaretów piosenki”, tu śpiewała niegdyś sama Maryla, tu wreszcie znalazł się pod bokiem Śląski Ośrodek Telewizyjny, który objął – wspólnie z “Polskimi Nagraniami*”, PAGARTEM i Składnicą Księgarską – patronat nad imprezą.

Publiczność, która zjechała na koncert, odbywający się pod nieoficjalnym zawołaniem “Złota Płyta dla złotej Maryli” miała – jak sądzę, po raz pierwszy – okazję zobaczyć stolicę polskiej piosenki w jej dniu powszednim. Ha początku było trochę nijako. Rynek niby taki sam, a jednak nie ten sam. Uliczki – mniej kolorowe, mosty nad Odrą nie tak romantyczne i nawet w “Pająku” pustki – trudno zgadnąć czy dlatego, że festiwalu nie ma, czy dlatego że była regulacja cen na wyborową.

Ale zaraz coś się ruszyło. Przyjechał Bywalec z “Polityki” i ekipa kręcąca film telewizyjny, pomyślany ponoć Jako rodzima wersja “Janis Joplin on the Tour” czyli “Maryla na trasie”…

Andrzej Smereka, osobisty menażer piosenkarki (gruba ryba w naszym chudziutkim show-businessie!) zaprosił wszystkich, których zaprosić należało. I tak, przyjechała wraz z mężem Agnieszka Osiecka, przybyła jej opolska koleżanka po fachu Anna Markowa, pod nieobecność chorej Katarzyny Gaertner zaszczycił uroczystość inny “nadworny” kompozytor Maryli – Adam Sławiński i nie zawiódł na koniec sam pan Pukacki, szef zbytu “Polskich Nagrań”, najważniejsza w tym dniu, po Rodowiczównie, postać…

Jozef Kopocz z katowickiej Telewizji z werwą wszystko zapowiadał, a reżyser Ryszard Barnert sprawnie kierował sztabem ludzi, którzy rzecz postanowili uwiecznić pa ampeksie, by uraczyć nas na święta gotowym programem. A program nie pozbawiony będzie akcentów publicystycznych, jeśli realizatorzy przekażą telewidzom wypowiedź zadziornej Maryli (wsławionej już w Sopocie śmiałymi zwierzeniami na festiwalowej konferencji prasowej) i która i tym razem, dziękując za błyszczące świeżą pozłotką trofeum, przypomniała że “jest jedyna rekompensata”, jaką daje piosenkarzowi sukces płyty nagranej w Polsce. I rzeczywiście. Longplay “Żyj mój świecie” – osiągnął kolejne wymagane “kwoty sprzedaży” – 125 i 150 tysięcy” sztuk – by wreszcie pod koniec roku 1973 przekroczyć próg 170 tysięcy krążków o łącznej wartości przeszło 11 milionów złotych. Temu sukcesowi towarzyszy zgodnie z aktualnymi regulaminami “Polskich Nagrań” – Złota Płyta i gratyfikacja w wysokości 10 tys. złotych. Tantiemy, o których pisał Wacław Panek, ujawniając w “Kulturze” istnienie rodzimej “payoli”, otrzymuje zupełnie kto inny.

Pewna korzyść – oprócz moralnej satysfakcji dla wykonawczyni – nie ulega wszakże wątpliwości. Złota Płyta Maryli Rodowicz stała się okazją do podsumowania jej piosenkarskiego dorobku. I oto uświadomiliśmy sobie wszyscy, jak wiele przebojów w ciągu ostatnich pięciu lat – niezbyt w końcu bogatych w estradowe szlagiery – zawdzięczamy tej złotowłosej wychowance AWF, odkrytej na festiwalu studenckim w Krakowie, a definitywnie zaakceptowanej przez publiczność właśnie tu, w Opolu.

“Mówiły mu”, “Jadą wozy kolorowe”, “Ballada wagonowa”, “Dziewczyna i dzięcioł”, “La Batea”, “Małgośka” “Diabeł i raj”, “A gdzie jest siódme morze” – to jedynie mała cząstka kalendarza piosenek Maryli. Z kondycją godną absolwentki Akademii Wychowania Fizycznego i z wdziękiem należnym jednej z pierwszych gwiazd polskiej estrady – zaprezentowała Maryla Rodowicz pełny, dwugodzinny recital, bogato oprawiony muzycznie i widowiskowo (piosenkarka występuje obecnie z siedmioosobowym zespołem posiada road-menażera, operatora światła i wszystko to – lub prawie wszystko – co powinna posiadać na imprezie prawdziwa vedetta). Wśród instrumentalistów ma znakomite nazwiska polskiego beatu, a w towarzyszącym jej chórku śpiewa doskonała wokalistka Maria Głuchowska, której ciemny, sugestywny timbre głosu, tworzy znakomity podkład dla dziewczęcych kupletów głównej wykonawczyni.

Prosto z Opola Maryla Rodowicz udała się do NRD, gdzie koncertowała w największej sali Berlina “Kosmos” i miała okazję podpisywać, swoją dużą płytę, nagraną, nad Szprewą w studio “Amigi”. W oczekiwaniu na nowy krążek wyprodukowany w Polsce, polecam wszystkim miłośnikom talentu “zło-tej Maryli” telewizyjny program z jej “Złotą Płyta”.

autor: Kisz
zdjęcie: Ryszard Wesołowski
źródło: Panorama 9/1974

Powrót