Wiem, że “drugi raz nie zagrają nam wcale”

Jest Pani absolwentka AWF; uprawiała Pani lekkoatletykę. Czy wypracowana wówczas kondycja wpłynęła na Pani imponująca aktywność sceniczną?

To, że mam w sobie wiele energii, jest darem natury, natomiast sport nauczył mnie zaufania do siebie i poczucia, że wszystko zależy ode mnie. Nauczył mnie też niepoddawania się, walki, podnoszenia się po porażce.

Czy dziś uprawia Pani jakieś sporty?

Moją wielką miłością jest tenis, ale mam sporo kontuzji, między innymi zerwane więzadła w kolanie, i nie bardzo mogę grać, chociaż serce się wyrywa.

Jak Pani spędza te nieliczne wolne chwile?

Staram się wysypiać. To podstawa, bo najważniejsze dla mnie to dobry wygląd i głos. Wstaję późno, piję kawę. W domu cisza. Otwieram laptopa. Moje dwa ukochane koty, maine coony, Kazimierz Wielki i Leszek Biały, ocierają mi się o nogi. Wchodzę na Facebooka i na swoją stronę internetową. Rozmawiam z fanami, odpowiadam na pocztę. Wieczór to czas tylko dla rodziny. Czasem przyjeżdżają do nas dzieci. Starszy syn Jasiek i córka Kasia studiują w Krakowie, Jędruś w Londynie.

Z czego była Pani ostatnio najbardziej dumna?

Otrzymałam wspaniałą nagrodę. Firma reklamowa Young and Rubicam zrobiła badania na temat siły rozmaitych marek w Polsce. Ja wygrałam w kategorii “marka osobista”. A w rankingu 50 najlepszych marek działających w naszym kraju, wśród których jest na przykład Nokia, TVN i Porsche, znalazłam się na 19. miejscu. Jako jedyna osoba prywatna wśród firm.

Jest Pani naszym dobrem narodowym, Pani Marylo!

Czasem spotykają mnie takie zaszczyty. Ale na co dzień moje życie to żmudna praca. Podnoszę sobie ciągle poprzeczkę, wytyczam nowe zadania. Właśnie skończyłam nagrywać płytę “50” z polskimi piosenkami z lat 50., takimi jak “Karuzela”, “Autobus czerwony” i “Pożegnanie z morzem” w aranżacjach swingowo-jazzowych. Towarzyszą temu wywiady i sesje fotograficzne. A każda taka sesja to cały dzień ciężkiej pracy: ustawienie do kamery czy aparatu, napięcie, zmiany strojów, makijażu. I ranne wstawanie, czego nienawidzę!

Zawsze wymyśla Pani jakieś niezwykłe stroje. Pamiętam piosenkę Jadę wozy kolorowe”…

Wyszłam wtedy na scenę boso, w sukience przepasanej sznurem do bielizny. W latach 70. nie było sklepów pełnych ciuchów, trzeba było kombinować. Babcia uszyła mi sukienkę z kawałków materiałów i ufarbowała sznur, mama, która jest plastyczką, podmalowała mi kwiatki na sukience. Taka rodzinna spółdzielnia pracy.

Zawsze też coś zaskakującego się dzieje na scenie.

Wymaga to inwencji i wielu przygotowań. Lubię, kiedy na scenie dużo się dzieje, jest show. Ale to mnie nie męczy, tylko sprawia radość. Bardzo lubię dawać z siebie wszystko. Lubię, kiedy wszystko, co mnie otacza, jest na najwyższym poziomie.

Teksty wszystkich Pani piosenek także są na najwyższym poziomie. Współpracę z którymi tekściarzami szczególnie miło Pani wspomina?

Zawsze staram się o dobre teksty. To mój znak firmowy! I na pewno jeden z powodów moich sukcesów. Na następnej mojej płycie znajdą się piosenki do tekstów Agnieszki Osieckiej wygrzebane u mnie w domu z kartonów, dotąd nikomu nie-znane. Agnieszka napisała dla mnie wiele przebojów. Była osobą bardzo mi bliską. Kochałam też poetycki styl Jonasza Kofty. To była najwyższa półka! Do jego tekstu “Podziel się ze mną bólem, a ja się z Tobą swoim podzielę” muzykę napisał Czesław Niemen. Razem wykonaliśmy tę piosenkę w Opolu. Wydobyłam ten utwór z archiwum radiowego. Firma Universal, która wydaje moją płytę “50”, planuje wydanie boksu z moimi czarnymi płytami na CD oraz z piosenkami z archiwum radiowego. Trzeba ocalić je od zapomnienia.

Jest Pani osobę niesłychanie młodą duchem. I nie stroni od współpracy z młodymi, np. z Kasią Nosowską.

Kasia Nosowską jest osobą oryginalną i tak też pisze. To bardzo ciekawa artystka i interesująca osoba. Jest “osobna” i to ją wyróżnia z ogólnego banału. Napisała wszystkie teksty na moją płytę “Kochać” w 2005 roku. Ostatnią płytę “Jest cudnie” robiłam z Andrzejem Smolikiem, który jest o pokolenie ode mnie młodszy. To symbol siły spokoju. Bardzo mi odpowiadają jego klimaty muzyczne – mieszanina amerykańskiej muzyki country i słowiańskich nastrojów.

“Ma pani osobowość która nigdy nie daje wygrać sile przyzwyczajenia” – tak brzmiało uzasadnienie nagrody Busola, którą kiedyś Pani dostała. Czy myśli Pani, że również w tym tkwią korzenie Pani ogromnej popularności?

Pewnie tak, ale też w nieuleganiu prozie życia. Ja po prostu taka jestem. Poza tym nigdy się nie poddaję! I nie lubię być schematyczna. Jestem odważna i w sposobie ubierania się, i w zawodowych projektach. Z kolei jeśli chodzi o życie prywatne, to jestem ponad 20 lat z tym samym mężem. Tu rutyna mi nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie! Przedtem miłość zawsze mnie gubiła. Nie mogłam w ogóle funkcjonować. Odwoływałam koncerty, płakałam, czekałam… Jestem bardzo emocjonalna. Cieszę się, że teraz, dzięki stabilnemu związkowi, mogę normalnie żyć.

Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Kiedy zaczynają się one dla Pani?

Bardzo późno! Zwykle jestem zajęta do ostatniego momentu, nad czym bardzo boleje moja mama. Mąż zajmuje się choinką. Nasz świerk jest zawsze ogromny. Trzeba go ciachnąć z góry i z dołu, bo nie wchodzi do domu. To wielka atrakcja dla naszych kotów, zwłaszcza bombki i włosy anielskie. Choinka jest tak piękna, że trzymałabym ją przez cały rok! Święta to taka kolorowa bajka, czarowny czas.

Coś na ząb?

Zawsze jest indyk, pieczone mięsa, wiejska szynka z kością. Moja mama twierdzi, że indyk i pierniki to Boże Narodzenie, a sernik to Wielkanoc. Bardzo lubię gotować. Moja specjalność to mięsa. Mam wielki żeliwny gar z pokrywą i w nim piekę wszystkie mięsa razem. Dzięki temu zawsze są bardzo kruche i niesuche.

Cała rodzina pomaga przy świętach?

Oczywiście. Kasia świetnie gotuje. Przed świętami w kuchni spotykają się mama, Kasia i ja. Wszystkie trzy jesteśmy apodyktyczne, więc kłócimy się o drobiazgi. Prawdziwa włoska kuchnia – głośna. Ja jestem podkuchenną. Cały czas zamiatam i zmywam. Mama dyryguje. Kasia peroruje i trzaska drzwiczkami szafek.

Święta to też prezenty. Kupuje Pani bliskim rzeczy praktyczne czy stawia na oryginalne niespodzianki?

Kupuję bardzo dużo drobiazgów, lubię, żeby pod choinką leżał duży stos kolorowych paczuszek. Ponieważ wszystko to trzeba spakować i opisać, na ogół bardzo późno siadamy do wigilii. Prezenty są różne – głównie to książki i płyty. Tak trudno jest dziś dzieciom zaimponować! Ale bywają też ubrania.

Co tworzy niepowtarzalny klimat świąt?

Zapachy, kolory, kolędy. Świerk, kolorowe prezenty, bombki. Ja najbardziej lubię choinkę cygańską, gdzie wszystko jest ze sobą przemieszane. Dzieci uważają, że to obciach, że powinna być jednokolorowa. Dużo radości jest przy jej ubieraniu. Nastawiamy płyty z kolędami. Kiedy mąż nastawia jak co roku krążek ze swymi ulubionymi trzema tenorami, dzieci, w niemym proteście, wznoszą oczy do nieba. Potem, jeszcze przed prezentami, wszyscy razem śpiewamy kolędy.

rozmawiała: Barbara Staśko
zdjęcie: Aldona Kraczmarczyk
źródło: Żyjmy dłużej 12/2010

Powrót