Wakacje z mamą to nuda!

Maryla Rodowicz od lat tworzy prawdziwe show na scenie, zaskakuje strojami i nowymi aranżacjami. Artystka nie boi się ryzykować, zdobywając w ten sposób nowych fanów. Ciężka praca i wsparcie najbliższych sprawia, że piosenkarka nieustannie tworzy nowe piosenki i wydaje kolejne płyty. Kiedy pojawi się nowy krążek i o czym najbardziej marzy Maryla Rodowicz? Na te i inne pytania artystka odpowiedziała tuż przed koncertem, który odbył się w Zawierciu 5 czerwca.

Ludzie oczekują na koncertach starych utworów, z których większość jest hitami. A jak jest z nowymi piosenkami?

Oczywiście, że fani oczekują nowości. Publiczność doskonale zna moje piosenki z ostatniej płyty pt. “Jest cudnie”, na koncertach domagają się piosenki pt. “Jest cudnie” i “Ech mała” i ja to śpiewam. Zawsze na początku pytam: “Co chcecie usłyszeć?” i ludzie sami krzyczą tytuły, a ja śpiewam to, co chcą. Jestem w stanie spełnić każde muzyczne życzenie. Oczywiście mam plan koncertu i kolejność utworów, ale zwykle śpiewam to, czego oczekuje publiczność. Mój koncert trwa około dwóch godzin, nie ma śpiewania byle jakiego i do domu, zwykle publiczność jest zadowolona

Jaką tajemnicę kryje kultowa “Małgośka”, którą znają i śpiewają zarówno starsi jak i bardzo młodzi Pani fani?

“Małgośka” ma świetnie napisany zarówno tekst jak i muzykę i chyba to jest tajemnica hitów ponadczasowych. Najpierw Agnieszka Osiecka napisała tekst, następnie Kasia Gaertner skomponowała muzykę, a ja zaśpiewałam i wszystko to złożyło się na popularność tego utworu. Nieoczekiwanie piosenka stała się wielkim przebojem, być może dlatego, że jest to piosenka, która pociesza kobiety porzucone przez mężczyznę.

A czy jest Pani w stanie powiedzieć ile utworów składa się na cały repertuar?

Nagrałam około dwóch tysięcy piosenek, jesienią ukaże się trzydziesta trzecia płyta, tym razem z tekstami nieznanymi Agnieszki Osieckiej . Moi fani podjęli się zadania policzenia wszystkich utworów.

Skąd czerpie Pani inspiracje do tworzenia strojów scenicznych?

W Polsce nie ma sztabów ludzi, którzy kreują artystę. Oczywiście współpracuję ze stylistami, często korzystam z ich porad i lubię, kiedy ktoś mnie wspiera. Moje kostiumy są zwykle pracochłonne, powstają unikatowe tkaniny , projektowane wzory na tych tkaninach. Do tego potrzebny jest grafik, potem trzeba to wydrukować, dotrzeć do producenta, no i spędzić dużo czasu na przymiarkach i wystawaniem przed lustrem, żeby osiągnąć efekt końcowy.

Osiągnąć szokujący efekt końcowy?

Niekoniecznie szokujący. Ma to być jakieś… Kostium powinien mieć charakter. Lubię, kiedy mój strój zaskakuje publiczność.

Być może tłumy przychodzą na Pani koncerty, żeby zobaczyć za każdym razem coś nowego?

Myślę, że fani są ciekawi, w co się ubiorę,ale raczej przychodzą dla mojej muzyki i pozytywnej energii. Można ze mną pośpiewać, zatańczyć i dobrze się bawić.

A czy zdarzały się koncerty nieudane?

Nie ma takich samych koncertów. Dlatego wiem, że trzeba się bardzo przyłożyć do każdego występu, trzeba dać z siebie wszystko i nie udawać. Nie ma pewniaków, a publiczność należy zdobywać od pierwszej minuty. Należy się starać i rzetelnie grać, wszystko jedno gdzie i dla jakiej publiczności.

Często na scenie pojawiają się osoby, które są chwilę popularne i zaraz znikają. Dlaczego tak się dzieje?

Recepta jest taka, żeby próbować i nie poddawać się. U mnie też różnie bywało. Przeżywałam zarówno lata lepsze jak i gorsze. Staram się proponować publiczności wciąż nowe płyty i ryzykowne brzmienia. Kiedy ludzie na początku mojej kariery przyzwyczaili się do akustycznych, gitarowych brzmień, zaczęłam grać ostrzej. Na początku lat siedemdziesiątych doszła gitara elektryczna, fortepian, chórki. Zmieniał się charakter muzyki i to było ryzykowne. Część ludzi mówiła wówczas: “Gdzie ta Maryla z gitarą?”. Potem była seria piosenek w zupełnie innym stylu tj. “Damą być” czy “Sing – sing”. Moja publiczność wcale nie musiała, a jednak zaakceptowała te zmiany.

Jakie są Pani plany na najbliższe dni?

Po koncercie w Zawierciu jadę do Krakowa. Tam w poniedziałek jem śniadanie ze starszym synem, który studiuje filozofię. Później w Opolu mam spotkanie z producentem nowej płyty, która będzie nagrywana jesienią. Chcielibyśmy zdążyć jeszcze w tym roku zakończyć pracę na tym projektem. Marzę o tym, żeby odpocząć, ponieważ ten sezon jest bardzo intensywny. Właśnie wróciłam z Sopotu z Festiwalu Top Trendy, a zaraz po koncercie w Zawierciu udaję się na próby przed występem w Opolu.

Więc jak Pani godzi pracę z życiem osobistym?

Najtrudniej było z macierzyństwem. Serce pękało, kiedy trójka moich dzieci cierpiała z powodu nieobecności matki. Wtedy jednak inaczej się pracowało. W latach osiemdziesiątych nie grałam takiej ilości koncertów jak obecnie i nie jeździłam z jednego końca kraju na drugi.

Czy dzieci poszły w Pani ślady czy też zupełnie odcięły się od muzyki?

Starszy syn studiuje w Krakowie filozofię, ale też gra na gitarze. Młodszy syn studiuje w Londynie i też bardzo się interesuje muzyką. Jeszcze dzisiaj konsultowałam z nim brzmienie płyty, którą będę nagrywała jesienią. Dzieci bardzo mi pomagają, inspirują mnie, podsyłają linki. Mają dużą wiedzę. Odległość nie ma znaczenia. Dzieci mają świeże spojrzenie, są krytyczne wobec mnie i lubią moją muzykę. Bardzo cenię ich uwagi, szczególnie kiedy nagrywam płytę.

A czy dzieci liczą się z Pani opinią?

Gdzieś tam na pewno tak, ale cała trójka jest bardzo uparta i niezależna.

Wszyscy z pewnością czekają na wspólne spotkania?

Takie rodzinne chwile zdarzają nam się tylko w święta. Chciałam z całą trójką jechać na wakacje, jednak starsze dzieci powiedziały, że to nuda i nie lubią leżeć plackiem na plaży. Tylko najmłodszy syn wyraził chęć spędzenia wakacji z mamą i z tatą.

A jakie to będą wakacje?

Mam tak aktywny sezon, że marzę o tym, żeby popływać w ciepłym morzu i zrelaksować się. Żadne zwiedzanie nie wchodzi w grę.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Ja również dziękuję.

rozmawiała: Agnieszka Seweryn
zdjęcie: Agnieszka Seweryn
źródło: zawiercie.twojemiasto.info/16.06.2011

Powrót