Trzeba się bawić

Na początku listopada ukazała się Pani nowa płyta pt. “Życie ładna rzecz”. Przygotowania do niej trwały prawie dwa lata. Czym to było spowodowane, jak wyglądała praca nad nią?

– Praca nad powstawaniem moich płyt jest długa, ponieważ to nie ja komponuję muzykę i nie ja piszę słowa piosenek. Zebranie materiału trwa zatem kilka lat. Przy realizacji tej ostatniej próby z zespołem rozpoczęły się przed rokiem. W lutym weszliśmy do studia. Przez dziewięć miesięcy nagrywaliśmy 15 piosenek na różne sposoby, po to, by móc osiągnąć najlepsze, współczesne brzmienie. Gdy płyta była już prawie gotowa, postanowiłam ją częściowo zremiksować. Zaryzykowałam więc współpracę ze Smolikiem i Bogdanem Kondrackim z Agresiva 69, czyli z ludźmi, których wcześniej nie znałam, znałam tylko ich produkcję. Dzięki temu jest tu trochę elektroniki i to chyba dobrze zrobiło moim piosenkom.

Powiedziała Pani kiedyś, że ze względu na teksty, ta płyta, o której mówimy, powstała przez przypadek. Co się za tym kryje?

– Od około pięciu, sześciu lat otrzymywałam faksem teksty, których autora nie znałam. Zresztą te teksty bardzo mi się podobały. Wymagały one jednak dopasowania do potrzeb piosenki. Należało wprowadzić do nich pewne rygory: refren, skrócenie do odpowiedniej objętości. Kiedy doszło do mojego spotkania z autorem tych tekstów, okazało się, ze on nawet nie chce słyszeć o jakichkolwiek przeróbkach. Ten człowiek nie miał po prostu doświadczenia w pracy z muzykami, stąd te trudności. Po nagraniu płyty nadal był niezadowolony, teraz chyba zaczyna mu się podobać efekt końcowy.

Śpiewa Pani o sprawach ponadczasowych, o ludzkich uczuciach. Wielu ludzi może się z tymi słowami utożsamiać, zarówno młodzi, jak i starsi. Czy zawsze Pani przywiązuje dużą wagę do wyboru tekstów?

– Oczywiście. Moim celem jest to, by tekst był uniwersalny. Śpiewam o życiu, miłości, egzystencji, przemijaniu – a to dotyczy każdego. Zależy mi na tym, by ten, kto słucha mojej płyty, bez względu na wiek, mógł podpisać się pod tymi słowami, utożsamić się z nimi. Każdy ma przecież za sobą lub przed sobą jakieś rozczarowania czy niepowodzenia. Dziewczyna zostawiona przez mężczyznę, gdy jest jej źle, niech posłucha słów piosenki: “Jesteś wielki mój maleńki, więc znajdź godniejszą przystań. Bo nieważne kto z kim śpi, byle się dobrze wyspał”. Jest tu zatem trochę ironii, dystansu do życia, ale to chyba najlepsza recepta dla takich “po przejściach”.

Wydała Pani już 28 albumów. Wszystkie mają status platynowej lub złotej płyty. Czy mając tak duży repertuar (ok. 500 piosenek), są piosenki bliższe Pani sercu, darzone szczególnym sentymentem?

– Gdybym chciała stworzyć z nich album tylko dla siebie, to musiałby on być podwójny. Ze względu na piękny klimat muzyczny lub wspaniałe słowa, albo jedno i drugie. Na ogół idzie to w parze. Niektóre piosenki są trudniejsze w odbiorze, inne są bardziej hitowe. Jedne i drugie pozostają bliskie memu sercu.

Kojarzy się Pani z barwnym wizerunkiem scenicznym. Czy jest w tym założenie komercyjne, by zwrócić na siebie większą uwagę?

– Uważam, że scena to takie miejsce, gdzie przez moment można być rajskim ptakiem czy przebraną księżniczką. Koncert jest dla mnie świętem. I dlatego kostium nie może być mniej ważny od reszty. Traktuję go jednak z przymrużeniem oka.

Fascynowała się Pani wieloma rzeczami w swoim życiu: zespół baletowy, malarstwo, gra na skrzypcach, sport, jazda konna. Może to nie wszystko?

– Wiele rzeczy robiłam jednocześnie. Szkoła muzyczna rozwinęła moją muzykalność, poczucie rytmu, a to jest podstawą mojego zawodu. Sport jest zaś ciągle obecny w moim życiu. Żałuję, że nie mam ostatnio czasu na siłownię. Trwa promocja płyty. Dwie godziny tam spędzone są mi bardzo potrzebne. To relaks, który poprawia moją kondycję i jest jednocześnie rodzajem medytacji. Talencik plastyczny, zmysł kolorystyczny pomaga mi w projektowaniu kostiumów, w kreowaniu siebie. Robię to pod okiem fachowca, plastyka pani Haliny Piwowarskiej.

Jak Pani wspomina czasy studenckie?

– To był przełom lat 60/70. Kluby studenckie kwitły. Stawały się kuźniami umysłów, bo rozwijały zainteresowania człowieka sztuką. Były kabarety, teatrzyki, dyskusyjne kluby filmowe, koncerty zespołów rockendrollowych. Ja tworzyłam zespół z dwoma gitarzystami. Byliśmy zapraszani do klubów w różnych miastach. Brałam udział w Festiwalu Piosenki Studenckiej. Ruch studencki był bardzo silny. Czuję więź psychiczną z ludźmi, którzy tworzyli w tych klubach i chętnie śpiewam teksty autorów, którzy wyrośli z tego ruchu. Do nich należą: Jan Wołek, Andrzej Sikorowski, Andrzej Poniedzielski, Jacek Kaczmarski. Mamy wspólną wrażliwość na świat.

Ma Pani troje dzieci. Czy któreś z nich odziedziczyło zamiłowanie do muzyki?

– Najstarszy syn, Jasiek, który jest studentem informatyki na Uniwersytecie Warszawskim gra na gitarze, chodzi również do szkoły muzycznej. Rok temu nie udało mu się pogodzić obowiązków. Zawalił egzaminy i zmienił kierunek. Trzeci raz zaczyna studia. Gra na gitarze sprawia mu dużą przyjemność. Kasia jest na drugim roku hodowli zwierząt. Ma swojego konia, którym się opiekuje. Chodzi na wszystkie premiery teatralne, wystawy malarskie, jest fanką kina. Najmłodszy syn, piętnastolatek to fachowiec od kina. Wszyscy słuchają dużo muzyki.

Jak wygląda Maryla Rodowicz prywatnie, gdzie spędza święta?

– Spotykam się z ludźmi, których lubię. Opowiadam dowcipy, chodzę do kina lub do dobrej knajpy. Ostatnio obchodziliśmy urodziny syna we włoskiej restauracji. Święta spędzam w domu. Przygotowaniami zajmuje się mama. Ja pomagam w zakupach. To piękny moment, rodzinny, wszyscy stajemy się dla siebie lepsi. Zaczynamy mówić ludzkim głosem (śmiech).

Co na zakończenie chciałaby Pani powiedzieć studentom, czytelnikom Student NEWS?

– Pamiętajcie, że studia to ostatni moment przed kieratem. Potem student wbija się w garnitur i musi biegać z teczką uwikłany w poranne wstawanie. Skończy się czas beztroski, swobody. Nie przesadzajcie z nauką, ale uczcie się, żeby nie być głąbami. Przedłużajcie sobie studia, potem już tylko będziecie zawsze od kogoś zależni. Teraz jesteście wolni, wszystko w waszych rękach, trzeba się bawić. – Dziękuję za rozmowę.

źródło: Student News 4/2002

Powrót