Szykuję niespodzianki

Czy są takie miejsca w Opolu, które się Pani szczególnie miło kojarzą?

Moje pobyty w Opolu to amfiteatr, garderoba, Hotel Opole. Tak wygląda życie artystów, że często nie mają czasu na zwiedzanie miasta.

Przyzwyczaiła nas Pani do tego, że Maryla potrafi przeistaczać się jak kameleon, na jednym koncercie być rockmenką, a na drugim w pięknych akustycznych wersjach wykonywać piosenki Agnieszki Osieckiej. Jaką Marylę zobaczymy w tym roku? Czy szykuje Pani jakieś niespodzianki?

Nie byłabym sobą, gdybym przyjechała do Opola bez niespodzianek. To według mnie obowiązek zaskakiwania publiczności, która w Opolu jest niezwykła, kochana i życzliwa. Mój koncert będzie trwał ponad 30 min, ledwo się mieszczę w tym czasie. Skracam piosenki, żeby zaśpiewać jak najwięcej. Przygotowuję też parę nowości i zaskakujących kreacji. Zagra ze mną paru muzyków, którzy na co dzień ze mną nie pracują. Wszystko po to żeby występ był atrakcyjny.

Czy jakiś występ na festiwalu szczególnie Pani wspomina? Wiążę się z jakąś wpadką albo miłą niespodzianką?

Wpadek i nieoczekiwanych sytuacji było sporo przez te 30 moich udziałów na festiwalach. W 69 roku kiedy nie przysługiwał mi hotel, mieszkałam na kwaterze prywatnej. Gospodyni widząc, że nie mam w czym wystąpić, otworzyła starą skrzynię i wyjęła piękną haftowaną ludową bluzkę. Wyszłam w niej na scenę obwieszona łańcuchami w spódnicy uszytej przez moją babcię z kawałków różnych materiałów. I był szał. Głowę przepasałam ludową tasiemką i był hippis jak się masz. Z kolei w 70 roku zginęły w trakcie trwania finałowego koncertu nuty dla orkiestry, zagrałam więc “Wozy kolorowe” tylko z moimi gitarzystami.

rozmawiała: Magda Kliszewska
źródło: Gazeta Opolska Festiwalowa/ czerwiec 2008

Powrót