Szafirowe szaleństwa Maryli Rodowicz

Na tegorocznym międzynarodowym festiwalu w Sopocie Maryla Rodowicz jak zwykle zrobiła ogromne wrażenie na publiczności, nie tylko fantastycznym występem, ale również swoim jakże oryginalnym wyglądem.

Czy dużo czasu zajmuje Pani przygotowanie się do występu?

Przygotowując się do koncertu ważne jest dla mnie dobranie odpowiedniego stroju i fryzury w zależności od jego rodzaju i obecnej na nim publiczności. Jeżeli wiem już w co się ubiorę i jak będę uczesana, to jestem spokojna i mogę skoncentrować się na repertuarze. Dzień koncertu wypełniony jest przygotowaniami: powtarzam teksty, dostrajam gitarę, przygotowuję kostiumy, a potem godzinna lub dwugodzinna próba, układanie włosów i oczywiście stosowny makijaż. W tym dniu jestem całkowicie skoncentrowana na występie i nie mam czasu na zwiedzanie miasta, a nawet na zjedzenie obiadu.

I to jest właśnie profesjonalizm.

Muszę być dużo wcześniej przygotowana. Mój zespół gdzieś chodzi, je obiady, dziewczyny w ostatniej chwili malują się, a ja gotowa przed czasem siedzę milcząca i czekam na występ.

Czy zawsze przyjmuje Pani rady stylistów?

Jestem otwarta na wszelkiego rodzaju rady i nowości, ale przyjmuję je z rozwagą. Wychodzę bowiem z założenia, że najlepiej znam swoją twarz, figurę i wiem w czym dobrze się czuję. Ta moja zasada zawsze się sprawdza. Między innymi na niedawnej sesji zdjęciowej zorganizowanej dla mnie przez “Elle” wizażystka zrobiła mi makijaż zupełnie nie w moim stylu. Sama dobieram więc na występ makijaż, starając się by był on oryginalny, zaskakujący i odpowiednio dopasowany do fryzury oraz kostiumu. Dzisiaj na przykład chciałam mieć szafirowe usta, szafirowe oczy, a nawet sztuczne szafirowe rzęsy. Biorąc pod uwagę ewentualność, że wizażystka może nie mieć w swoim zestawie niektórych kosmetyków, np. niebieskich cieni do podkreślenia ust zaopatrzyłam się w nie w sklepie dla telewizji i filmu w Warszawie.

Kojarzona jest Pani z długimi, prostymi, pięknymi blond włosami…

…które muszę niestety prostować. Niemal natychmiast, gdy moje włosy dostaną trochę wilgoci zwijają się w pierścionki. Zmuszam je do posłuszeństwa przy pomocy suszarki z nakładaną szczotką. By nadać im odpowiedni kształt powinnam prostować je na mokro, ale nigdy nie mam za dużo czasu, więc najpierw je podsuszam. Daję za wygraną jedynie w czasie wakacji, gdy spędzam je nad morzem lub korzystam z basenu. Uważam, że trwała dodaje kobiecie lat, chyba, że jest to jakiś rewelacyjny pomysł. Moje koleżanki, które mają różne “cuda” na swoich głowach twierdzą, że mam bardzo dziewczęcą fryzurę. Mogą mieć przecież taką samą.

I to jest niesamowite. Nikt nie wie, że natura obdarowała Panią kręconymi włosami.

Tak do tej pory była to moja tajemnica. Niedawno brałam udział w sesji zdjęciowej dla “Vivy”. Pomyślałam sobie, a zobaczymy…

Niech się dowiedzą.

A niech zobaczą. Już się zgodziłam na publikację tych zdjęć. Na pewno wzbudzą zainteresowanie. Wykonane są w pięknej scenerii nad morzem.

Czy dzisiejsza fryzura nie była dla Pani szokiem?

Nie, ja po prostu lubię zaskakiwać publiczność, zawsze coś zmieniając w swoim wizerunku. Letnia, wakacyjna atmosfera w Sopocie zainspirowała mnie do stworzenia wesołej fryzury. Do końca nie miałam pomysłu co zrobić z moimi włosami, to Pani wymyśliła całą resztę i wykonała ją wspaniale. Fryzura jest rewelacyjna. Wszyscy o niej mówią.

Najważniejsze jest to, by Pani czuła się dobrze.

Czuję się rewelacyjnie. Na pewno wywoła ona podobne wrażenie jak “moja fryzura do ziemi” z opolskiego festiwalu.

Czy poddała się Pani naszej stylizacji?

Pani jest wyjątkiem. Od razu odgadła Pani moje oczekiwania i rezultaty są wspaniałe. Po prostu jestem pełna uznania. Jest Pani dobrym fachowcem.

Dziękuję bardzo się cieszę. Jak Pani uważa, czy odpowiednia fryzura, makijaż i ubiór mają duży wpływ na samopoczucie kobiety?

Oczywiście. Każda kobieta czuje się wspaniale po zmianie fryzury, w makijażu i w nowej sukience. Wiele z nas w bardzo ważnych dla siebie chwilach lub w celu poprawienia sobie nastroju idzie do fryzjera. Jednak efekty są często nie najlepsze: natapirowane “zalakierowane na blachę”, spalone po niefachowo wykonanej trwałej włosy są po prostu martwe. Oczywiście nie jest błędem korzystanie z usług fryzjera, ale złego fachowca. Czasami kobiety same stosują tak drastyczne metody formowania fryzury, a przecież jest tyle możliwości nadania włosom efektywnego koloru, połysku i kształtu.

Czy poświęca Pani dużo czasu na pielęgnację w domu?

Chyba nie. Nie chodzę do fryzjera, sama bowiem rozjaśniam odrosty łagodną farbą renomowanej firmy. Bardzo ważne dla mnie są odżywki do włosów. Przetestowałam już chyba wszystkie…

I jak wypadła maska Kadusa?

Bardzo dobrze. Muszę jednak powiedzieć, że na różne rodzaje włosów inaczej działają określone środki pielęgnacyjne. Trzeba po prostu samemu wypróbować, by stwierdzić czy jest on odpowiednim preparatem.

Czym kieruje się Pani, tworząc tak niepowtarzalny styl?

Obserwuję ludzi i czytam żurnale. Od dawna moim ulubionym pismem jest “Vogue”, prezentujący na doskonale wykonanych zdjęciach propozycje znanych stylistów świata. Od razu mogę zorientować się jakie trendy panują w modzie. Poza tym znam siebie i wiem w czym najkorzystniej wyglądam. Zawsze wybieram ubiory z miękkich tkanin, np. dżerseje, jedwabie i naturalne Iny.

Któż z nas nie lubi komplementów. Czy taktuje je Pani poważnie?

Niby się śmieję, ale bardzo je lubię.

W jaki sposób Pani najlepiej relaksuje się?

Odpoczywam w domu. Kiedy nikt obcy nie patrzy chodzę boso w szortach i T-shircie bez rękawów. Staram się wtedy przebywać z dziećmi, np. gotując im coś specjalnego. Poza tym gram w tenisa i ćwiczę na siłowni, tak by się porządnie zmęczyć.

Dziękuję serdecznie za rozmowę i polecam się na przyszłość.

Rozmawiała: Małgorzata Babicz
Źródło: Hair Club/ grudzień 1999

Powrót