Rodzina daje mi młodość…

Gdy Maryla Rodowicz wychodzi na scenę, trudno oderwać od niej wzrok. Hipnotyzuje wielkim głosem ,osobowością i nietuzinkowymi strojami. Nic dziwnego, że na jej koncertach od wielu już lat publiczność stawia się tłumnie. Jaki jest sekret jej niesłabnącej energii? Rodzina i muzyka – obie dają piosenkarce siłę i młodość.

– Skąd czerpie pani tak wielką energię, z jaką występuje na koncertach?

– Wszyscy mnie o to. pytają. A ja po prostu mam energię. Może z kosmosu, może geny, a na pewno muzyka mnie doładowuje i publiczność. Jak widzę te tłumy pod sceną, to muszę im oddać serce.

– Ale do tego potrzebna jest świetna kondycja, jaki jest pani przepis na zachowanie doskonałej formy?

– Praca jest moim napędem, sama sobie wyznaczam kolejne wyzwania, to, że jestem osobą publiczną, wymaga ode mnie dbania o wygląd.

-Praca wokalisty nie jest łatwa. Wielogodzinne próby, męczące koncerty i ciągłe podróże potrafią zmęczyć nawet najsilniejszą osobę. W jaki sposób się pani relaksuje?

– Po zagraniu dwóch czy trzech koncertów z rzędu najchętniej wracam do domu.

– Jaka jest Maryla Rodowicz w domowym zaciszu? Równie szalona jak na scenie? Występuje w barwnych strojach czy raczej zakłada wygodny dres?

– Dom to w końcu dom. Tam jestem bosonogą Marylą w za dużej koszulce…

– A dla własnych dzieci jest pani bardziej przyjaciółką czy raczej zachowuje twarde stanowisko wobec nich?

– Jestem przede wszystkim matką. Być może za mało wymagam od swoich dzieci, ale na szczęście wyrosły na porządnych ludzi. Lubię z nim i przesiadywać, gadać, żartować, ale nie wymagam od nich, żeby mi się zwierzały.

– Czy kiedyś usłyszała pani od nich albo od innych osób komentarz, że np. powinna się pani ubierać poważniej i stosowniej’ do wieku?

– A co tu ma wiek do rzeczy? Nie sprzedaję marchewki na straganie, tylko hulam na scenie, gram dla 15 – tysięcznej publiczności, muszę być widoczna i widowiskowa.

– Zapytałam o to nie bez przyczyny. Częścią pani świetnego wyglądu są bardzo odważne stroje. Stawia pani na wyczucie czy tropi nowinki ze świata mody?

– Obserwuję modę, ale też mam wyczucie siebie i swoje upodobania. Potrafię łączyć ciuch od wielkiego kreatora z elementem kupionym za grosze. Bawi mnie moda, ale czasem po godzinach łażenia po sklepach kupuję tylko jakiś drobiazg, często krawcowa przerabia nowo kupione rzeczy, “ulepsza” pode mnie.

– Zdarza się, że chwyta pani za igłę i nitkę i sama tworzy stroje?

– Kreacje estradowe są zawsze szyte od zera, projektowane przez Halinę Piwowarską, plastyczkę, znaną stylistkę, która czuje kolor, formę, ja ją zaledwie inspiruję. Scena jest miejscem wyjątkowym. Na stadionach nie sprawdzają się piękne romantyczne suknie. Muzyka, którą gram, jest rytmiczna, ekspresyjna, a ja najlepiej się czuję w trampkach, więc i cała reszta jest raczej luzacka.

– Proszę się przyznać. Są takie rzeczy, do których ma pani słabość?

– Jak każda kobieta mam słabość do butów i torebek. Nie mogę się im oprzeć z powodu fasonu, koloru. No i potem te torebki nie mieszczą się w szafie.

– A czy tej szalonej i wciąż młodzieńczej Maryli zdarzyło się już pomarzyć o wnukach?

– Będzie jak będzie, ale na razie nie zanosi się na śluby i wnuki.

rozmawiała: Magdalena Makuch
zdjęcia: arch. rodzinne Maryli Rodowicz
źródło: Super Senior 5/2009

Powrót