Praca daje życiu sens

Pani Marylo, słyszała pani o pomyśle, by ludzie pracowali do 67. roku życia i dopiero wtedy mogli  przechodzić na emeryturę? Ostatnio powiedziała pani, że nie ma pani zamiaru iść na emeryturę…

Wczoraj nawet rozmawialiśmy o tym z mężem, bo to gorący temat. O tym się mówi. Wydawało mi się zawsze, że ludzie nie chcą iść na wcześniejszą emeryturę. Pamiętam moją mamę, gdy objęła ją wcześniejsza emerytura. Rozpaczała, że jest przecież zdolna do pracy i że jej talent będzie się marnować… Mój mąż powiedział, że ludziom się nie chce pracować…

Dziś politycy mówią o tym, że jest nas coraz mniej i musimy pracować dłużej…

Ja jestem za – chyba że ktoś jest niedołężny – ale wydaje mi się, że każdy chce pracować, praca jest sensem życia.

Pani powiedziała, że pani nigdy nie pójdzie na emeryturę.

Musiałoby się coś wydarzyć, żebym nie mogła grać koncertów albo nikt by nie przychodził na te koncerty.

Tylko, z jednej strony, ma pani mocną pozycję na rynku – w Polsce i za granicą jest pani rozpoznawalna, ale z drugiej strony mamy takich artystów, którzy nie są w tak komfortowej sytuacji. Ostatnio w  Warszawie Zespół Pieśni i Tańca „Mazowsze” pikietował przed ratuszem. Co powiedzieć takim ludziom?

Najpierw panu powiem o sobie, bo ta moja pozycja nie przekłada się na finanse tak jak to sobie ludzie wyobrażają. Owszem, mam pozycję, ale ponieważ nie jestem autorem piosenek, w związku z tym nie uzyskuję profitów z ZAIKS-u, mam jedynie prawa wykonawcze, które są niewielkie. Mogę tylko zarabiać gardłem, czyli grać koncerty, ale z drugiej strony – to mi sprawia przyjemność. Po pierwsze, zarabiam gardłem. Po drugie, płyty w Polsce się tak sprzedają, że nie ma zysków dla artysty. Wynika to z tego, że wytwórnia płytowa, która wydaje płytę, cały dochód zabiera dla siebie, żeby pokryć wszelkie koszty. Potem, kiedy sprzedaż jest większa, zyskuje wykonawca. Po trzecie, kontakt z publicznością jest dla mnie sensem mojego zawodu i sprawia mi wiele radości, a nowe piosenki sprawdzam na koncertach…

Czyli te godziny pracy w studiu to dopiero początek?

Oczywiście, tak się składa, że ostatnio wydaję płyty co roku i potem nową – gram ten repertuar na koncertach, oczywiście gram też stary repertuar, swoje wielkie przeboje. Mam takie szczęście, że mam duży bagaż starych wylansowanych hitów. Ludzie na koncertach domagają się tych wielkich przebojów! I jeszcze raz powiem, że koncerty i praca są sensem mojego zawodu.

Znalazłem informację, że najwięcej pani płyt sprzedało się w Rosji.

Tak, ale to były lata 80. i tam oni mówili, że sami dokładnie nie wiedzą, ile ich było. Mieli bałagan. Mówi się, że sprzedano gdzieś około 10 mln, ale ja nie zobaczyłam z tego ani grosza, ani rubla. Za to tam, w Rosji, grałam bardzo dużo koncertów. Może te pieniądze nie były duże, ale za to była tam wspaniała publiczność, która wynagradzała trudy podróży – codziennie koncert, przeloty samolotami…

A pamięta pani, co kiedyś motywowało panią do pracy, a co motywuje dzisiaj?

Miłość do muzyki – taki był początek. Kiedy zainteresowałam się śpiewaniem, były lata 60., chodziłam wówczas do szkoły – pojawił się bigbit, czyli muzyka rockowa. To było coś nowego i wszyscy chcieli grać taką muzykę. Wcześniej w radiu był tylko zespół Mazowsze i piosenki typu „Cicha woda” i „Autobus czerwony”, które zresztą w ubiegłym roku nagrałam w konwencji swingowej. Ale gdy do nas dotarła ta muzyka z Ameryki, wszyscy chcieli grać rock and rolla. Najpierw w szkole, w liceum, kolega pożyczył mi gitarę i grałam na zabawach szkolnych i w domu kultury. Potem były studia, kluby  studenckie, w końcu wygrałam festiwal piosenki studenckiej w Krakowie i tak rozpoczęła się moja kariera muzyczna. Potem były pierwsze propozycje, festiwal w Opolu, Sopocie, sukcesy, taka rozpędzona lawina…

I wtedy pani wybrała, że to jednak nie będzie sport.

Tak, scena muzyczna po prostu mnie pochłonęła. Na całego.

Dziś nie zmieniłaby pani zdania?

Nie zmieniłabym zdania, absolutnie. To jest to, móc grać muzykę i móc robić to, co się lubi, kocha, to jest chyba  najfajniejsza sprawa w życiu, żeby praca była przyjemnością.

Chciałbym zapytać o sprawę, o której ostatnio się mówiło w mediach – o międzynarodową umowę ACTA, która tak naprawdę chyba najbardziej uderza w was, artystów, bo to wy jesteście najbardziej  pokrzywdzeni przez ruch plików w sieci.

Ja jestem przeciwnikiem ACTA w takiej formie, w jakiej ta umowa jest zapisana. Moje piosenki można znaleźć na YouTube, dla mnie obecność mojej muzyki w sieci, to szansa. Fragmentów moich koncertów można posłuchać, można je sobie ściągnąć. Internet daje możliwość prezentacji nowej muzyki.

Gdyby tego nie było, toby było ciężko?

Toby nic nie było, dlatego że u nas w telewizji, w ogóle w mediach, nie ma takiego miejsca, gdzie można pokazać swoją muzykę. Ktoś pracuje, wydaje płytę i co? Nie ma programów muzycznych, tylko są talent show. Żeby coś tam opowiedzieć o płycie, trzeba rano iść do programu „Kawa czy herbata” czy do „Dzień dobry TVN”, i to są jedyne miejsca, gdzie można o tym opowiedzieć czy wyemitować kawałek piosenki, zaśpiewać.

Ale są koncerty jeszcze…

Są koncerty, tak. Ale ja mówię o mediach, bo koncert to jest bezpośredni kontakt z publicznością, a dla mnie Internet stanowi wielką siłę, zapewnia on fantastyczny kontakt z publicznością.

Spotkałem się z opinią, że na pani temat nie ma w ogóle w Internecie negatywnych wpisów, że jest pani jedną z niewielu gwiazd w Polsce, o których się mówi tylko pozytywnie, że panią wszyscy uwielbiają. Chciałem zapytać, jak to się robi?

No skąd, czasem jadą po mnie równo.

W sieci dominuje anonimowość, ludzie mogą skrywać się za nickami, w takich okolicznościach ciężko jest nawiązać autentyczny kontakt z ludźmi…

Oczywiście, że są też negatywne opinie, bo to właśnie internauci są anonimowi i często też są sfrustrowani, jadą po wszystkich. W moim wypadku często się to powtarza – gdzie ona się pcha ciągle, zabiera miejsce młodym!

No tak, ale ci młodzi chcą panią naśladować. Mówiła pani o talent show, które każda telewizja chce emitować. Czy jest gdzieś dzisiaj miejsce na taką drugą Marylę Rodowicz za kilka, kilkanaście lat?

No pewnie! Zawsze jest miejsce, tylko trzeba sobie zbudować taką pozycję. Po pierwsze, trzeba mieć wielki talent, żeby zaistnieć, po drugie, trzeba mieć taki rodzaj charyzmy, żeby ludzie to zaakceptowali. Bo to, że ktoś ma piękny wokal, to jeszcze niewiele znaczy. Wystarczy poobserwować programy telewizyjne i zobaczyć, ilu tam jest utalentowanych ludzi, i potem co się z nimi dzieje – nic.

A dlaczego?

Dlatego, że albo ci ludzie nie mają osobowości, albo nikt im nie pomaga. Kończy się taki program, potem drugi czy trzeci, i nawet jeżeli oni je wygrywają, to coś tam nagrają, jakąś płytę, nie zawsze dobrą – bo nie u ma u nas dobrej produkcji, menedżerów, producentów, którzy by chcieli się zająć nową osobą. Firmy płytowe też nie są nimi zainteresowane, bo w promowanie nieznanego artysty trzeba włożyć więcej wysiłku. I na tym na ogół kończy się ich kariera. Chociaż są wyjątki – Monika Brodka czy Ania Dąbrowska.

Sportowcy mówią: żeby osiągnąć sukces, trzeba pracować, pracować i jeszcze raz pracować. A pani?

Ja mam takie samo zdanie. Mam duży zespół i jestem świadoma odpowiedzialności, jaka na mnie ciąży. Muszę się bardzo starać, dobrze planować swoją karierę, żeby ekipa, która jest na moim utrzymaniu, też czuła ten sukces. To jest łącznie 10 osób na samej scenie, do tego dochodzi technika, dźwiękowcy, oświetleniowcy, kierowcy,menedżerowie.

Czyli pani też zajmuje się zarządzaniem zasobami ludzkimi?

Oczywiście, że tak. Asystentka Anna, specjalista od PR-u Marcin, menedżer koncertowy Bogdan i reszta. Na przykład teraz w marcu zagram kilka koncertów biletowanych, bo potem przychodzi sezon koncertów plenerowych – święto miasta itd. Ale czym innym są koncerty biletowane, a czym innym plenerowe. Chciałam ruszyć teraz w trasę z koncertami w filharmoniach, w teatrach, czyli w mniejszych salach, ale mój menedżer powiedział, że wpływy nie pokryją kosztów. Pojawił się też pomysł, żeby zagrać z dwoma muzykami, kameralnie, ale co z resztą? Nie mogę ich zostawić na lodzie…

Kiedy Maryla Rodowicz zaprezentuje coś nowego?

Maryla Rodowicz wydała w listopadzie nową płytę „Buty 2” – dopiero minęły trzy miesiące. Teraz odbędzie się parę koncertów, na których będę grała ten repertuar, wystąpię też w wielu porannych programach, promując nową płytę. Przygotowałam również piosenkę o tematyce Euro, śpiewam ją i promuję. Kilka dni temu zaśpiewałam ją na Stadionie Narodowym oraz w „Dzień dobry TVN”. Po prostu promuję Euro, jako że jestem oficjalnym Przyjacielem EURO.

Zobaczymy, jak to Euro wypadnie. Miejmy nadzieję, że z Marylą Rodowicz będzie tak jak w 1974 roku…

Wie pan, ja nie wiem, czy będę śpiewać na ceremonii otwarcia. Po prostu nagrałam tę piosenkę z miłości do piłki, nie chodzi mi o to, żeby gdzieś tam zaistnieć czy śpiewać przed meczami. Pewnie, że bym chciała…

Dziękuję za rozmowę.

rozmawiał: Jacek Babiel
zdjęcia: Daniel Nejman
źródło: Benefit 3/2012

Powrót