Niech żyje bal

słowa: A. Osiecka
muzyka: S. Krajewski

To był rok 1984. Przyszła propozycja z Pagartu, żebym pojechała na festiwal piosenki do Los Angeles. A był to czas muzyki dyskotekowej, zupełnie mi obcej, więc szukałam jakiejś piosenki oryginalnej. Pomyślałam sobie – czym by tu można zadziwić ludzi w Los Angeles… i pobiegłam do Seweryna Krajewskiego. Mówię: słuchaj, szukam jakiegoś smutnego walca. A on mi puścił kilka swoich taśm, na których zawsze ma tysiące różnych fragmentów melodii. No i w końcu powiedziałam mu o tym… I on powiedział: “Wiesz, jest taka sprawa, ten numer dałem Jurkowi Połomskiemu, ale nie wiem, czy on to zaśpiewa, bo wyjechał do Stanów. Wiesz co? Weź to, a ja najwyżej dam mu coś innego”. Chciałam to koniecznie pokazać na festiwalu w Opolu, ale dyrektor Opola powiedział: ja tego nie znam i może pani wystąpić, ale z zupełnie inną piosenką – taką, która chodziła na antenie. Aleja się uparłam i powiedziałam, że albo ta, albo żadna. Sprawa oparła się o Ministerstwo Kultury, do którego mnie wezwano, i musiałam się tłumaczyć, dlaczego nie chcę wystąpić w Opolu z jakąś inną piosenką. Powiedziałam: bo mam dobry numer, który się nazywa “Niech żyje bal”, chociaż go nikt nie zna. Ale proszę mi uwierzyć, że to jest naprawdę piękna piosenka. No i w końcu zgodzono się, łaskawie.

Powrót