Mimo błędów ryzykuję

Mimo błędów ryzykuję – mówi Maryla Rodowicz. Może jej wyznania potraktują Państwo jako radę, drogowskaz? Wszak zbliża się Nowy Rok i to szczególny, bo 2000. Niezła okazja do zmian.

Jeśli kobieta odziedziczyła po tatusiu wąskie biodra – ma szczęście. Jeśli nie, powinna polubić te hamakowate – po mamusi. Na “duże przody” też mam radę: Ja, jak się nie dopinam, kupuję dwie marynarki i krawcowa robi z nimi, co trzeba.

Mężczyźni lubią te “minusy”, więc nie ma co płakać, że nie jest się wzorcem w rodzaju Claudii Schiffer. Wieczorem wychodzimy często z mężem do restauracji. Żeby pobyć ze sobą, bez telefonów. Lubimy siebie. Jemy, gadamy, napijemy się czerwonego winka… Nie zawsze higienicznie, ale jak miło! Oczywiście trzeba coś robić, żeby być człekokształtnym, jemy więc często to, co mało kaloryczne (mąż stara się bardziej niż ja), ale nie katujemy się. Lata lecą, a dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych. Kilka lat temu miałam w Jeleniej Górze koncert z okazji motocyklowych mistrzostw świata Enduro. Organizatorzy chcieli, żebym przez 10 minut objechała terenowym motocyklem stadion i podjechała pod scenę: Wiedziałam, że nie mogę się przewrócić, nie mogę dać plamy wobec takiej publiczności, więc dzielnie się trzymałam.

Mam w sobie dużo energii i udaje mi się realizować śmiałe zamierzenia. Na ostatni koncert promocyjny “Karnawał 2000” wymyśliłam 20-osobowy chór Murzynów, wymyśliłam muzyków kubańskich. Moje pomysły trzeba było zrealizować. Zrobiła to firma Universal. Gdy szukała Latynosów do zdjęć promocyjnych, skoczyła na nich cena. Śmiano się, że “Rodowicz skupuje Latynosów”.

Dzieci są po to, żeby je kochać i rozpieszczać. Nawet gdy były bardzo małe, starałam się traktować je poważnie. Bardzo chciałam, żeby Jasiek i Kasia, moje dzieci z Jasińskim, akceptowały mojego męża, ojca Jędrusia. Ja do ojczyma odnosiłam się z rezerwą. Nie są to łatwe relacje i myślę, że chociaż mój mąż przejął wcześnie obowiązek opieki nad nie swoimi dziećmi, to one pozostają z nim w stosunkach zaledwie partnerskich.

Otaczali mnie mężczyźni, których sama wybierałam – ciekawi, ale trudni, tacy mi się podobali: Daniel Olbrychski, Krzysztof Jasiński, Frantisek. Zawsze miałam nadzieję, że to związek na całe życie, ale tak nie było. Mąż musi nie tylko kochać kobietę, ale być dla niej opoką. Moim pierwszym prawdziwym mężem jest mój aktualny mąż Andrzej Dużyński, z którym jestem związana już 15 lat. Nie jest bez wad, ale zalety zdecydowanie przeważają. Teraz wiem na pewno, że partnerstwo to bardzo trudna, codzienna praca.

Poznałam kiedyś wróża, takiego prawdziwego, ze zdolnościami przepowiadania przyszłości. Wiele moich znajomych korzysta z rad takich osób. Nie zwykłam radzić się co do wyborów życiowych przepowiadacza. Wolę, żeby życie zależało ode mnie. Ryzykuję mimo świadomości popełnienia błędów.

Rady spisała i wybrała: Ewa Piasecka

Powrót