Mam zaufanie do swoich dzieci

Jaka jest Maryla Rodowicz jako mama?

Nie jestem tzw. zwykłą mamą. Nie szykuję dzieciom rano śniadania, nie gotuję obiadu, nie odprowadzam do szkoły Nie poświęcam im tyle czasu, ile inne mamy, będące w domu na co dzień.

Co miały w zamian?

Kiedyś kupowałam masę prezentów. Wszystko, o czym tylko zamarzyły. Chciałam mieć czyste sumienie. Teraz, gdy wyjeżdżam, codziennie kontaktuję się z domem.

Trudno wychowywać trójkę różnych mężczyzn?

Ojcem dwojga starszych jest Krzysztof Jasiński, a Jędrka – Andrzej Dużyński. Może dlatego moje dzieci są zupełnie różne, co jest fajne. Jasio to zrównoważony i jednocześnie z ogromnym poczuciem humoru chłopiec, co niezwykle cenię u ludzi. Chodzi do LO im. Kopernika w Warszawie. Nie za bardzo lubi się uczyć, ale ma niezłe oceny. Kasia jest bardzo wrażliwa i ogromnie zakochana w młodym aktorze i piosenkarzu występującym obecnie w Teatrze Buffo, Michale Milowiczu. Jędruś wiadomo, lubi czasem podokuczać, ale nie narzekam na niego. To jest taki kochany pieszczoch. Czasami, żeby się przytulić, czeka na mnie aż wrócę. Niekiedy nawet do późnej nocy.

Kto pod pani nieobecność gotuje, sprząta, pierze, prasuje?

Młoda osoba. Ma na imię Agnieszka, dzieci mają z nią świetny kontakt.

A pani lubi tylko śpiewać piosenki biesiadne czy także gotować?

Bardzo lubię gotować, ale robię to bardzo rzadko, bo niestety nie mam na to czasu. Mam bardzo dużo książek kucharskich i jak już pichcę, to zawsze wybieram coś wymyślnego z moich licznych książek kucharskich. Ale dzieci ostatnio powiedziały, że na okrągło może być pomidorowa.

Jest pani tolerancyjną mamą?

Aż za bardzo. Daję dzieciom za dużo swobody. Staram sieje zrozumieć, rozmawiać nawet na te najbardziej błahe tematy.

Mogą wracać, o której chcą?

Tylko jeśli jest taka potrzeba.

Zdarzyło się pani powiedzieć do dzieci “A za moich czasów…”?

O nie, ja nigdy nie używam tego sformułowania. Przecież młodzież się nie zmienia, zawsze jest taka sama.

Czy udziela się pani charytatywnie na rzecz innych dzieci?

Zawsze kiedy zostaję o to poproszona, musi to być jednak naprawdę szlachetny cel.

Słyszałam, że pani odmówiła.

Było inaczej. Zadzwoniła do mnie pewna pani z Wrocławia. Powiedziała, że zebrała pieniądze na chore dzieci. Zdobyła wielu sponsorów. Prosiła, żebym wystąpiła nie dla dzieci, ale dla tych właśnie dobroczyńców. Zgodziłam się, ale tylko pod warunkiem, że będę miała akurat koncert we Wrocławiu. Jednak, mój koncert tam odwołano. Później taka sama sytuacja się jeszcze raz powtórzyła. Znów miałam mieć koncert i znów organizatorzy go odwołali. Przeprosiłam tę panią, a ona zdenerwowana zapowiedziała mi, że mnie zniszczy. I robiła to w prasie.

Jaka muzyka rozbrzmiewa w pani domu?

Taka, która akurat jest na topie. Kasia oczywiście słucha Milowicza oraz piosenek ze spektakli Do grającej szafy grosik wrzuć. Jaś – klasyki rockowej, natomiast Jędruś – wszystkiego po trochu. I oczywiście jeszcze moich piosenek, dzieci i mąż są zawsze pierwszymi ich słuchaczami.

Kto ma najwięcej płyt?

Wszyscy po tyle samo, co nie znaczy, że jest w czym wybierać. Jak kupujemy płyty, to już hurtem, żeby dzieci się nie kłóciły. Mają takie same zestawy.

Podoba się dzieciom pani styl ubierania?

Tak, Kasi aż za bardzo. Ciągle – podbiera mi ubrania.

Nie boi się pani, że wpadną w złe towarzystwo, w narkomanię?

Tak, tego się boi chyba każda matka. Ale mam do nich zaufanie. Wiem, że są rozsądne i nie zawiodą mnie. W większości znam ich kolegów, bywają u nas w domu.

Po autografy też wpadają?

Tak, zwłaszcza te z sąsiedztwa. Staram się im nie odmawiać.

Kiedy ostatnio spędziła pani dziećmi więcej czasu?

W czasie ferii. Byliśmy na nartach w Zakopanem.

rozmawiała: Magda Wesołowska
zdjęcie: archiwum Maryli Rodowicz

Powrót