Mam wielką potrzebę dawania miłości

Znamy ją wszyscy z płyt, koncertów, festiwali i telewizyjnego ekranu. Ale wielka gwiazda piosenki jest również, a może przede wszystkim, dumną, szczęśliwą, kochającą matką trójki dzieci.

Jasiek – 190 cm wzrostu, 22 lata, student

Kiedy się urodził, sama zdziwiłam się, jaką potrafię być odpowiedzialną matką. Poczułam, że dziecko jest najważniejsze. Teraz syn jest dorosły, ale dzwonię do niego kilka razy dziennie i pytam, czy się odpowiednio ubrał, co robi, czy widział tę wspaniałą bramkę w ostatnim meczu? Myślę, że będę tak do niego dzwonić nawet, kiedy skończy 30 lat. Mam nadzieję, że się nie będzie buntował.

Z Jaśkiem miałam i mam wyłącznie problemy tego typu, że np. pada śnieg, a on chce wyjść bez kurtki. Kiedy stawałam w drzwiach i mówiłam: “Nie wyjdziesz”, on na to: “Wyjdę”. Uważał, że jest dość ciepło. I tak staliśmy godzinę. W końcu on ustępował.

Ciągle podstępem zwabiam go do sklepu z butami. Nie mogę patrzeć na jego złachane tenisówki. On specjalnie mierzy takie buty, których na pewno nie kupimy. Po odstawieniu 20 par stwierdza, że to nie to i dalej chodzi w starych. Wtedy mówię: “Synek, nie mam do ciebie siły. Chodź sobie w tych łachach, chodź boso”. Próbowałam zabierać mu stare buty. Wtedy wkłada jeszcze starsze. Jest przekorny.

Po maturze – owczym pędem (moim, nie jego) – zdał na zarządzanie na Uniwersytecie Warszawskim. Rodzice wymyślają dla swoich dzieci popłatny zawód, nie do końca licząc się z ich zainteresowaniami. Jasiek bardzo szybko się przekonał, że to studia nie dla niego. Koledzy w garniturach, z teczkami, już poważnie myślący o przyszłości, zawzięci na karierę. Powiedział: “Nie chcę być kupcem” i na trzecim roku zrezygnował. Wszyscy mówili: “Skończ, co zacząłeś”, ale on się uparł. Zdał na matematykę – bardzo trudny wydział. Jest na pierwszym roku. Jednocześnie zaczął edukację w prywatnej szkole muzycznej i gra na gitarze.

Rozumiem młodych ludzi szukających swojego miejsca. Nie mam o to pretensji. Dziecko musi mieć oparcie w rodzicach. Świat jest okrutny. Młodzi ludzie pędzą do kariery. Nie każdy ma taką odporność psychiczną, żeby to wytrzymać. Dla niektórych cena kariery jest zbyt duża. Zaczynają się problemy. Kobiety, na przykład, często są samotne, bezdzietne. Nie można robić niczego na siłę. Jeśli ktoś chce mieszkać w lesie, niech zostanie leśnikiem i tam będzie szczęśliwy.

Jasiek mieszka sam i muszę przyznać, że w mieszkaniu utrzymuje zupełnie przyzwoity porządek. Może białe koszulki po wyjęciu z pralki mają czasem dziwny, szaro-różowy odcień, ale to są drobiazgi. Jest samodzielny, daje sobie radę. Nawet nauczył się gotować. Lubi makarony i umie je przyrządzać.

Kiedy przychodzi do mnie – przygotowuję coś, co lubi. Żeby wiedział, że się o nim myśli. Czasem zawożę mu, albo nawet wysyłam taksówką, słoik zupy pomidorowej. Chciałabym, aby wszystkie dzieci mieszkały ze mną, ale one wolą próbować samodzielności i to jest w porządku.

Nie spieszcie się z dziećmi

To bym poradziła młodym ludziom – mówi Maryla. Najpierw nauka i szaleństwa młodości, potem dzieci. One zmieniają cały świat, całkowicie absorbują. Dzieje im się krzywda, kiedy zbyt młoda mama nie ma cierpliwości, denerwuje się, musi biec na egzamin. Do dziecka trzeba naprawdę dojrzeć.

Tata czy mama?

Matka jest od przytulania, miłości, ciepła, gorącej zupy i śpiewania kołysanek. Natomiast ojciec powinien dziecku tłumaczyć świat, gdy ono zaczyna do tego dojrzewać. To bardzo ważna rola. Ojca potrzebują nie tylko chłopcy. Dziewczynki wychowywane wyłącznie przez matkę popełniają błędy w relacjach damsko-męskich. Zbyt wcześnie wyrywają się z domu.

Kasia – studentka Wyższej Szkoły Rolniczej

Obie kochamy konie i lubimy konną jazdę. Po mnie córka (a ja po mojej matce) odziedziczyła nie tylko talent muzyczny, dobry słuch, ale i zdolności plastyczne. Bardzo ładnie rysuje. Ja kiedyś zdawałam na Akademię Sztuk Pięknych i chciałam, jak wielu rodziców, żeby dziecko zrealizowało moje ambicje.

Ona wybrała hodowlę zwierząt w Wyższej Szkole Rolniczej w Krakowie. Zamierza też studiować ekologię. To wspaniała, silna psychicznie dziewczyna, która umie poradzić sobie ze swoimi problemami. W okresie dorastania potrafiła być pyskata. Mówiłam: “Masz wrócić o jedenastej”. A ona na to: “O dwunastej”. I wychodziła z domu. Miałam ją przykuć do kaloryfera? Zresztą, przy jej uporze, wyszłaby z kaloryferem u nogi.

Ja też przechodziłam podobne problemy ze sobą i ze sprawami sercowymi w jej wieku. W ogóle – szkoła średnia przypada na najtrudniejszy okres życia. Człowieka interesuje wtedy wszystko: płeć odmienna, muzyka, moda, a tu trzeba uczyć się do matury. Rozumiałam ją, ale z drugiej strony musiałam jakoś nad tym zapanować. W końcu jednak dojrzała i wzięła się w garść. Bardzo dobrze zdała maturę, potem egzaminy na studia. Jestem z niej dumna, że jest taka dzielna.

Po porady do fachowców

Gdy miałam jakieś kłopoty wychowawcze, prosiłam o pomoc psychologów. Konsultacje z nimi dużo mi dawały. Słuchałam ich wyjaśnień i to pomagało mi zrozumieć, na czym polega problem. Lubię też rozmawiać ze znajomymi, którzy mają dzieci w tym samym wieku. Jest niemal regułą, że synowie . sławnych rodziców mają trochę kłopotów z odnalezieniem się w życiu. Zmieniają kierunki studiów, za długo studiują. Obawiają się, czy uda im się przeskoczyć osiągnięcia rodziców. To są dla mnie pouczające rozmowy.

Jestem przeciw nadmiernej dyscyplinie

– mówi Maryla. – Moja mama krytykuje mnie, że jestem zbyt pobłażliwa dla dzieci. Ona była bardziej surowa. Ale moim zdaniem, gdy ktoś chce pójść w szkodę, to i tak pójdzie. Mnie nadmiar domowej dyscypliny ciążył i nie chcę tego dla moich synów i córki. Jestem tolerancyjna. Traktuję dzieci jak istoty myślące, mające swoje prawa, nie można ich tresować. Takie postępowanie się sprawdza.

Kasia o Maryli:

Bycie dzieckiem sławnej mamy ma plusy i minusy. Wszyscy ją znają i czasem słyszę jakieś komentarze. Gdybym miała odpowiedzieć na pytanie – “Jaka jest moja mama?” odpowiedziałabym: “Hojna”. I wcale nie chodzi mi tutaj o pieniądze. Ona wszystkich obdarza sobą.

Jędruś – 14 lat, 46 nr buta, uczeń gimnazjum

Jędruś ma już 180 cm wzrostu. Cała moja trójka chodziła do prywatnej szkoły podstawowej. Ale Jędrkowi środowisko rozbrykanych dzieciaków, którym wszystko wolno, bardzo nie odpowiadało. W tej szkole zdarzały się sytuacje, że przychodził bogaty rodzic i mówił: “Co to, mój syn ma dwóję z czegoś? Za tydzień ma mieć poprawiony stopień, ja płacę za to”. Dzieci czuły się zupełnie bezkarne. Pod presją rodziców co roku zmieniał się dyrektor i nauczyciele.

Mój wrażliwy syn, który nie chodził do przedszkola ani do zerówki, nieczęsto stykał się z rówieśnikami, miał początkowo spore problemy z przystosowaniem się do rytmu szkoły. Ja samą spędziłam dzieciństwo na podwórku, koloniach i obozach. Mój syn tego nie znał. Próbowałam go dać do przedszkola, ale był wielki płacz: trzeba go było odrywać ode mnie siłą. Nie umiałam tego wytrzymać.

W pierwszej klasie, w porozumieniu z nauczycielami, siedziałam z nim w ławce. Potem pozwolił mi stać na korytarzu, ale ciągle wyskakiwał i sprawdzał, czy jestem. Nie był przebojowy. Kiedy przenieśliśmy go do zwykłej państwowej szkoły, odnalazł równowagę. Trafił na miłych nauczycieli, dobrą panią dyrektor. Teraz jest w dobrym państwowym gimnazjum, które potrafi zmobilizować uczniów do lepszej nauki, pobudzać ich ambicję.

Wiem, że któregoś dnia Jędrek będzie wolał towarzystwo rówieśników, ale na razie chętniej spędza wakacje z nami. Nie wie jeszcze, kim w przyszłości chce zostać i chyba ma czas na takie decyzje. Kiedyś wróżka powiedziała nam, że będzie miał coś wspólnego z prawem. Zapamiętaliśmy to. Kto wie?

Macierzyństwo artystki

Sztuka nie znosi konkurencji, a dziecko to ogromna konkurencja dla artystycznej kariery. Sztuka wymaga poświęcenia i dziecko wymaga poświęcenia. Ja poświęciłam swoją karierę. Na pewno byłabym lepsza, więcej bym osiągnęła, zajmując się tylko śpiewaniem. Ale nie miałabym wtedy wewnętrznej równowagi. Może nawet byłabym jakimś dziwadłem. Jeśli kobieta nie przeżyje macierzyństwa, to jest uboższa wewnętrznie, nie do końca spełniona, mniej rozumie. Nie ma kariery, która by te przeżycia mogła zastąpić.

Mam wiele miłości do przekazania

Kiedyś miałam taką teorię: rodzić tyle dzieci, aby ciągle jakieś było u kolan do głaskania. Bo takie są najsłodsze. Gdy moje podrosły, chciałam adoptować malucha, ale mąż się nie zgodził. Kobieta ma w sobie potrzebę dawania miłości. Dorosłe dzieci odchodzą. Nie zawsze dają się przytulić.

Jędrek o Maryli:

Czasem było mi smutno, gdy mama nie mogła być ze mną w ważnych momentach mojego życia. Rozumiałem, że pracuje, ale ubolewałem, że jej przy mnie nie ma. Mama – to prawdziwa mama – kochająca. opiekuńcza, troskliwa. Taka, jak powinna być.

autor: Lisa Gutowska
zdjęcie: materiały prasowe
źródło: Świat Kobiety/ 2002

Powrót