Mam kompleksy

Jeszcze niedawno była złota. Teraz jest niebieska. Ale zawsze to ta sama Maryla. Publiczność ją uwielbia od 30 lat. Rzadko komu udała się w życiu ta sztuka.

Nieładnie kobiecie wypominać lata. Ale jak się pani udaje zaskakiwać nas przez ponad 30 lat?

Raz się udaje. Raz nie. Różnie to w moim życiu bywało. Na pewno jest w tym dużo mojego wysiłku. Zawsze jednak pomaga mi wiele osób. Najważniejszy jest pomysł. Bawi mnie wymyślanie przedstawienia. Wiem, że publiczność oczekuje ode mnie czegoś nadzwyczajnego. Jeżeli bym im tego nie dała, byliby rozczarowani. Poza tym, ja to robię ze strachu. Bo się boję, że zejdę bez braw. To mi się śni po nocach. Czasami mam koszmary, że na widowni nie ma ludzi. Że po moim koncercie nikt nie klaszcze. Mam kompleksy. Dlatego zasłaniam się gołębiarzem, połykaczem ognia itd.

Powiedziała pani, że mąż panią sprzedał do obcej wytwórni fonograficznej. Kto komu wlazł za skórę?

On zdecydował, że się mnie pozbędzie. Bo to ja jestem trudna i wymagająca wobec siebie i wobec wszystkich, którzy mnie otaczają. Przez to dręczę ludzi. Poza tym on się zorientował, że jego interesy zaczynają kuleć, kiedy zajmował się moimi. Wieczorami mieliśmy do siebie wieczne pretensje a czemu tego nie zrobiłeś, a czemu o tym zapomniałaś itd. Więc wzięliśmy zawodowy rozwód.

źródło: Gazeta Wyborcza/ 1998
zdjęcie: archiwum Maryli Rodowicz

Powrót