Kto ryzykuje najwięcej?

O eksporcie polskiej piosenki powiedziano już i napisano bardzo wiele. Nasze sukcesy w tej mierze wciąż jeszcze nie są tak duże, żeby było czym się zachwycać, ale też i nie są tak małe, by w ogóle je pomijać. Nie mówi się tylko jednego: kto ryzykuje najwięcej? (…)

(…). Maryla Rodowicz nagrała longplay i kilka innych płyt w Czechosłowacji, jej piosenki “idą” codziennie w tamtejszym radiu, jej recital w wielkiej Sali praskiej Lucerny uznany został tu za jedno z największych wydarzeń estradowych na przestrzeni kilku ostatnich sezonów.

Maryla Rodowicz koncertuje i nagrywa także w innych krajach. 40-minutowy czechosłowacki film telewizyjny z jej piosenkami (drugi już zresztą z rzędu) zakupiła “Interwizja” i jeśli dobrze pójdzie, również my go przy jakiejś okazji zobaczymy. W kraju bowiem, jeśli nie liczyć dwóch programów z Katowic, kameralnej audycji z Krakowa i – zupełnie nadprogramowo – koncertu okolicznościowego, piosenkarka przez telewizję zapraszana była raczej rzadko. O żadnym recitalu czy teledysku ostatnio nie było nawet mowy. Podobnie miała się sprawa z Polskimi Nagraniami, których kontakt z Marylą Rodowicz datował się bodajże z okresu pracy nad płytą “Mówiły mu”… W minionym roku dał się zauważyć na krajowym rynku muzycznym gwałtowny spadek popularności Maryli Rodowicz i kto wie, czy publiczność polska w ogóle by o niej nie zapomniała, gdyby nie “Małgośka”, zaprezentowana najpierw w radiu, a ostatnio także na estradzie, dzięki 179 radiowej Zgaduj-Zgaduli. W tej chwili piosenka i piosenkarka znowu goszczą na wszystkich krajowych listach przebojów. Jednakże na jak długo? (…).

(…). Gdyby patronat nad rozrywką łączył się u nas z patronatem nad poszczególnymi jej ogniwami, gdyby również w tej dziedzinie myślano o “racjonalnej gospodarce kadrami” i “maksymalnym wykorzystaniu sukcesu”, nie byłoby kolizji między eksportem polskiej piosenki, a interesami publiczności krajowej i samych piosenkarzy. Znalibyśmy wówczas filmy Maryli Rodowicz “Dzień się budzi” i “Maryla w Pradze”, jej przywieziona z Kuby “La Batea” lansowana byłaby najpierw w Polsce, a potem dopiero w Czechosłowacji, w telewizji “chodziłyby” teledyski nagrane przed wyjazdem, a w salonach płytowych byłyby do osiągnięcia płyty, np. single i czwórki, z jej najnowszymi piosenkami, takimi chociażby jak “Małgoska” (nawiasem mówiąc, byłoby to możliwe chyba dopiero po radykalnej przebudowie anachronicznej struktury Polskich Nagrań). Przygotowany na maj wielki koncert radiofonii europejskich w Budapeszcie – rentowałby niezwłocznie odpowiednimi programami na falach Polskiego Radia. (…).

autor: Zygmunt Kiszakiewicz
zdjęcie: materiały prasowe
źródło: Panorama 13/1973

Powrót