Królowa jest tylko jedna

Jest niekwestionowaną królową polskiej estrady. Swoją muzyką i energią zdobywa serca kolejnych pokoleń. Wie, że sztuką nie jest zaistnieć, sztuką jest trwać. I Maryla Rodowicz potrafi to jak nikt. Tylko nam mówi, czy odda Dodzie swoją koronę. I co musi zrobić samozwańcza królowa, by jej dorównać.

Tym razem Nowy Rok wita pani w Łodzi, gdzie wystąpicie w duecie z Dodą. Kto wpadł na taki pomysł?

To ja zaproponowałam, żeby zaśpiewać z Dodą w Opolu w koncercie duetów, ale TVP nie była zachwycona. Nagle teraz zapytali, czy możemy wrócić do tego pomysłu… Więc wracamy.

Jak pracuje się z Dodą?

W kratkę. Ostatnio była zapalona do pomysłu. Miałyśmy próby, ale ja chcę więcej, bo mamy mało czasu. A Doda ma zdecydowanie większy luz. Teraz poleciała na Karaiby i mówi: Marylka luzik!.

Odda pani koronę królowej? A może królowa jest tylko jedna i jest nią pani?

Wiele artystek jest zapowiadanych tak: przed państwem królowa polskiej piosenki! Śmieszy mnie to, no bo kto to jest królowa? Czy ta co śpiewa i śpiewa? Czy ta, co ma więcej hitów? Czy może ta najpopularniejsza w tej chwili? Czas pokaże czy Doda potrwa dłużej na scenie, bo nie sztuką jest zaistnieć, prawdziwą sztuką jest trwać.

Myśli pani, że Doda może być pani następczynią?

Każdy człowiek jest inny, ma inną wrażliwość, inne wnętrze. Wszystko w rękach publiczności, to ona akceptuje i ona odrzuca.

Noc sylwestrowa kojarzy się pani z zabawą czy z pracą?

Różnie bywa… Czasem gram koncert a wtedy rodzina niecierpliwi się za kulisami. Zaraz po występie przebieram się w hotelu i wspólnie świętujemy, ale nie jest to bajkowy sylwester, bo choć z bliskimi, to spędzony gdzieś w hotelowym pokoju. Ale parę razy spędzałam sylwestra w Zakopanem i wtedy była świetna zabawa. Przy góralskiej muzyce, a do tego śnieg i sanki.

Pamięta pani takiego sylwestra, gdy z mężem wirowała na parkiecie?

Mąż nie przepada za tańcem, to i ja rzadko wiruję. No chyba, że są z nami znajomi, wtedy bardzo chętnie hasam.

Jakie ma pani plany związane z 2010 rokiem?

Zapowiada się dużo koncertów. Wiosną chciałabym zagrać trasę halową, a od maja zaczynają się koncerty plenerowe tak zwane “masowego rażenia”. Uwielbiam atmosferę takich występów, na których jest kilkadziesiąt tysięcy ludzi i ogromny entuzjazm.

A podsumowała już pani ubiegły rok?

Nie robię tego, nie oglądam się za siebie. Żyję dniem dzisiejszym i tylko trochę myślę o przyszłości.

Jest pani w znakomitej formie. To zasługa diety, ćwiczeń, trenera?

Dobrą formę dopiero będę miała. Od stycznia zaczynam pracę z trenerem, na razie jestem pod opieką ortopedy i rehabilitanta zajmującego się piłkarzami Legii. Stwierdzili, że pracuję w takim trybie jak piłkarz i wymagam podobnej odnowy biologicznej. Mam do nich zaufanie.

Ma pani silną wolę?

Niestety, mam słabą silną wolę. Niby jem zgodnie z zasadami, dietetyką, ale… przed chwilą zjadłam plasterek pieczonego boczku…

W jakim jest pani momencie swojego życia?

Na szczęście rozwojowym. Lubię nowe wyzwania, to mi daje napęd i ogromną energię.

Jak jednym słowem określiłaby pani swoje życie?

Udane. Miałam dużo szczęścia do ludzi, świetnych autorów piosenek, muzyków, menedżerów i fanów. Poza tym udało mi się urodzić trójkę dzieci. Cóż, Doda musi to nadrobić, jeżeli chce mi dorównać.

A propos dzieci. Czy jest pani gotowa zostać babcią?

Moje dzieci się nie spieszą a i ja wolałabym, żeby najpierw skończyły studia.

Jaką będzie pani babcią?

Rozpieszczającą wnuki. Uważam, że tak powinno być, bo rodzice zwykle nie mają cierpliwości, a dziadkowie zawsze mają dużo ciepła dla wnuków.

Są rzeczy, których pani żałuje?

Nie ma sensu żałować czegokolwiek, ponieważ to tylko rodzi frustrację. Dlatego trzeba iść do przodu i cieszyć się tym, co się ma.

rozmawiał: Fryderyk Kuś
zdjecie: materiały prasowe
źródło: Świat&Ludzie 53/2009

Powrót