Jak żywioł

Niekwestionowana królowa polskiej estrady. Maryla Rodowicz śpiewała na wszystkich kontynentach, wydała kilkadziesiąt albumów płytowych, występowała na wielu festiwalach, grała w filmach, serialach i teatrze. Jej najnowszy album “Buty 2” to piosenki z tekstami Agnieszki Osieckiej. Utrzymany w konwencji balladowej szybko zyskał status platynowego i rzesze wiernych fanów. Uwielbia koncertować, publiczność ją uskrzydla. Ale praca w studiu przy nagrywaniu płyt też jest ważna. o “Butach 2” i modzie rozmowa z Marylą Rodowicz.

Czy to prawda, że miała Pani tremę przed pojawieniem się płyty „Buty 2”?

Artysta nigdy nie jest pewien odbioru nowej płyty. Każdy jest przekonany, że to cudny materiał, a jednak ma tremę, jak to nowe „dziecko” będzie przyjęte przez słuchaczy.

Teksty „Butów 2”, autorstwa Agnieszki Osieckiej, latami przeleżały u Pani w piwnicy. Dlaczego zdecydowała się pani je nagrać?

Widywałyśmy się z Agnieszką przez lata niemal codziennie. Mówiąc szczerze, dopiero teraz, kiedy jej zabrakło, odczułam pustkę, doceniłam, z jak wielką artystką miałam do czynienia. Poezja jest ponadczasowa, styl pisania Agnieszki Osieckiej niepowtarzalny, to po prostu dobre teksty.

Bardzo dużo Pani koncertuje. Wiem, że ma Pani już rozpisane plany koncertowe aż do września. Skąd Pani na to wszystko czerpie siły, w jaki sposób się Pani relaksuje?

Koncerty to mój żywioł, moment, gdy stoję na scenie przed publicznością, mnie uskrzydla. Potrafię tak się rozkręcić emocjonalnie, że odjeżdżam, wpadam w trans. Relaksuję się, dużo śpiąc, surfując po internecie, siedząc w domu na kanapie z rodziną, z kotami.

Pani estradowe kreacje często wzbudzają kontrowersje. Kto jest odpowiedzialny za Pani estradowy wizerunek? Czy ma Pani stylistkę?

Dla mnie scena to nie wybieg modowy, to rodzaj musicalu. Kostium może być bajkowy, groteskowy, jak u Tima Burtona, przerysowany, dowcipny. Współpracuję ze stylistkami, które podobnie jak ja odbierają scenę, które mnie znają, mamy podobne poczucie estetyki. Spotykamy się często, śledząc najnowsze trendy modowe w żurnalach, w internecie. Chodzi nam o to samo, żeby to, co mam na sobie, miało charakter i było trendy.

Lubi pani chodzić na pokazy mody?

Nie chodzę na pokazy mody z powodu braku czasu, bo to wiadomo, że trzeba się wylaszczyć, umalować, ekstra ubrać, tłum fotoreporterów. Jednak absolutnie wiem, o co chodzi w najnowszych trendach. Moda mnie fascynuje, potrafię pojechać do Mediolanu czy Londynu, żeby upolować upatrzony ciuch z aktualnej kolekcji. Mam też zaprzyjaźnione sklepy, skąd dzwonią do mnie, rezerwują upatrzone egzemplarze strojów. Potem te wystrzałowe ciuchy prezentuję na sesjach zdjęciowych, w telewizji.

Wiem, że Pani występowała we Wrocławiu. Ale czy miała Pani okazję poznać miasto?

Ach, ten Wrocław! Mam słabość do tego miasta, jest takie tajemnicze ze swoimi podziemnymi tunelami. Zawsze sobie obiecuję, że zajrzę kiedyś za niesamowity mur cmentarza żydowskiego, który mijam wiele razy, wyjeżdżając z miasta w kierunku autostrady. Marzę o tym, żeby zwiedzić Wrocław z przewodnikiem. Ostatnimi laty to miasto wypiękniało, zwłaszcza nocą jest imponująco oświetlone. Pamiętam swoje pierwsze koncerty w sali IMPARTU na placu Grunwaldzkim, który tonął w gruzach– to były lata 70.

rozmawiała: Małgorzata Radomska
zdjęcia: Daniel Nejman
źródło: Moda i Styl 1/2012

Powrót