Większość z nas marzy o szampańskiej zabawie w sylwestrową noc. Pragnienia te bywają wystawione przez los na bolesną próbę. Ale bywa i tak, że nieprzyjemne zbiegi okoliczności wieńczy happy end. Trzeba tylko czasu, by to zrozumieć.
Maryla Rodowicz pod koniec studiów mieszkała z narzeczonym i postanowiła zorganizować intymną sylwestrową kolację.
– Ale kiedy poszłam po zakupy, wszystkie sklepy były już pozamykane – wspomina wokalistka. – Ulitował się nade mną kucharz w Grand Hotelu. Sprzedał mi kotlety schabowe. Wówczas rarytas. A do tego surowe, więc miałam szansę się popisać. Zrobiłam wszystko, co było w mojej mocy, ale o północy zamiast najlepszych życzeń usłyszałam wymówki. Postanowiłam narzeczonego ukarać. Kiedy inni odpalali fajerwerki i otwierali szampana – ja wyrzucałam schabowe przez okno. Ktoś mógł oberwać. Korzystam z okazji i bardzo przepraszam!