“Czy ja nie jestem lepsza niż cala reszta pań, cały babski wyż…” Taka pewność siebie to już połowa sukcesu, tak przy zdobywaniu mężczyzny i w ogóle w życiu. Jednak nie każda kobieta jest gwiazdą.
Ale każda jest jedyna, wyjątkowa, niezastąpiona. I każda musi w to uwierzyć. Właśnie wiara to połowa sukcesu. O tym właśnie śpiewam.
“Tak bym chciała damą być, ach, damą być”.
Tyle, że czasem damie, czy jak pan określił – gwieździe – znacznie trudniej zdobyć wymarzonego mężczyznę; znaleźć szczęście w życiu osobistym.
Czyżby damy byty aż tak wybredne?
To też, ale nie tylko. Kłopot między innymi w tym, że panowie boją się kobiet wyjątkowych; uznają je za niedostępne z samej definicji. I nie pomagają czasem żadne damskie sztuczki. Znam też wiele wspaniałych, niezależnych kobiet, samotnych z wyboru.
Pani chyba nigdy nie miała takich problemów, mimo że jest pani gwiazdą, kobietą wyjątkową?
Nie każda nić sympatii kończyła się romansem. Nieraz brakowało czasu na rozwinięcie znajomości, a ja w tej dziedzinie nie lubię pośpiechu. Zdarzało się też, że byłam już zakochana, a wyznaję zasadę wierności jednemu partnerowi.
MÓJ LUBCZYK
Do śmierci?
Nie, dopóki trwa miłość. Zawsze wierzę (i czuję), że to związek na wieki.
Jaka jest recepta a la Maryla Rodowicz na zdobycie mężczyzny?
Oczywiście “dać się uwieść”. On musi być przekonany, że jest myśliwym. Mężczyźni nie cierpią kobiet dominujących, w żadnej dziedzinie. Kiedy jadę porschem, panowie w wyprzedzanych trabantach i maluchach, nie wspominając o mercedesach, wciskają gaz, by nie przegoniła ich kobieta. Czasami wspaniałomyślnie zwalniam…
Od dziś przestaję się ścigać z kobietami w luksusowych samochodach…
…Potencjalnym wybrankiem trzeba się zachwycać, patrzeć mu w oczy z podziwem, graniczącym z uwielbieniem dla jego wszechstronnych talentów i wciąż powtarzać, jaki to on męski, jaki inteligentny, silny, sprawny, jak znakomicie prowadzi samochód i gra w brydża. On musi uwierzyć, że jestem słabą, bezbronną, zagubioną kobietką, szukającą w nim oparcia. W tej grze przydają się nieraz prawdziwe kompleksy. Chwyt na “zagubioną bidulkę” zdaje egzamin także w kontaktach zawodowych.
Jakoś trudno mi wyobrazić sobie panią – istny estradowy żywioł – jako ” bezradną, zagubioną bidulkę”.
Wcale nie jestem taka pewna siebie, jak to wygląda na estradzie. Znam swoje niedostatki; do końca też nie wyzbyłam się kompleksów.
Kolekcja pani mężczyzn świadczy jednak, że zawsze mierzyła pani bardzo wysoko.
Bo to byli moi koledzy z pracy Ale kiedyś np. zrobił na mnie ważenie pewien kierowca ciężarówki, bardzo przystojny i męski.
Sądząc z pani doświadczeń – mężczyznę znacznie łatwiej zdobyć, niż zatrzymać.
Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że skutecznie przywiązuje panów dobra kuchnia, zacisze domowego ogniska, seks; no i kompromisy do pewnych granic.
…?
Taką granicę stanowi, oczywiście, zdrada, która musi oznaczać definitywne rozstanie, choć serce krwawi, a miłość wciąż płonie.
Nie dopuszcza pani żadnej tolerancji w tej materii?
Absolutnie, najmniejszej!
Wciąż mówimy: panowie, mężczyźni, partnerzy, ale nie padło jeszcze żadne nazwisko.
I wolałabym, żeby już tak zostało. Mąż nie lubi tych moich wspomnień. Ciekawych odsyłam do mojej autobiografii: “Niech żyje bal”.
Autobiografie zwykle wieńczą karierę. A pani wciąż jest na topie. Dwa lata temu piosenką: “Ale to już było” wygrała pani radiową listę przebojów. W minionym roku “Nie, nie, tak, tak” też uplasowało się w czołówce. A co teraz?
Jeśli uznam, że mam piosenkę znów zdolną wygrać plebiscyt, to wystartuję.
Jednym słowem, choć “to już było”, może znów wrócić, bo nawet głos z nieba poświadcza: “ty to masz szczęście”.
I dobry repertuar.
A kiedy ukaże się pani nowa płyta? Fani czekają.
Chyba jesienią, bo nagram ją w czerwcu.
ZAPROSZENIE
Właśnie przygotowuję duży koncert z udziałem moich ulubionych muzyków, kompozytorów, wszystkich obecnych i byłych chórzystek, znanych osobistości sceny politycznej. Poza tym, obok moich największych przebojów, zaśpiewam kilka zupełnie premierowych piosenek. Zapraszam oczywiście serdecznie wszystkie czytelniczki “Świata kobiety” w maju do Operetki Warszawskiej.
Dziękuję w ich imieniu za zaproszenie oraz receptę na “lubczyk” a la Rodowicz.
rozmawiał: Krzysztof Szwed
źródło: Świat Kobiety/1997
zdjęcie: archiwum Maryli Rodowicz