Energia dźwięku i słowa

Pani Maryla od lat króluje na polskiej scenie. Jej twórczość nie podlega upływowi czasu, podobnie jak ona sama. Publiczność nadal tłumnie przychodzi na jej koncerty, wciąż czeka na nowe, niezapomniane przeboje.

W pewnym momencie zatrzymała Pani czas jato kobieta i jako artystka – jak to się robi?

To zapewne w dużej mierze sprawa psychiki – takiej wewnętrznej naiwności i świeżości. Być może te właśnie cechy pozwalają mi wciąż pozostawać ciekawą dla ludzi. Ubieram się, tak jak lubię, zgodnie z moim poczuciem estetyki, wkładam to, w czym czuję się swobodnie. Wszystko staram się robić spontanicznie. Myślę, że moja popularność i postrzeganie mojej osoby to również zasługa wewnętrznej energii, którą od zawsze mam w sobie – dzięki której ludzie chcą słuchać moich piosenek i udaje mi się podnieść ich z krzesełek w czasie koncertu.

Nie planuje Pani tego, nie jest to przemyślane na zasadzie impuls – reakcja?

Nie, to po prostu się dzieje. Wychodzę na scenę. śpiewam i nie myślę o tym, co zrobić, jak się zachować, aby publiczność zareagowała. Pewnie otrzymałam w genach taki rodzaj energii, który odpowiada mojej publiczności.

Nie wystarczy chyba tylko otrzymać energię w genach, trzeba ją jeszcze umieć wyemitować. Od Pani energia emanuje…

Na nadgarstku noszę czerwony sznureczek w formie kolorowych sznureczków – to rodzaj filozofii mówiącej o tym, ze trzeba żyć w harmonii ze światem, czyli tyle samo dawać, ile się bierze. Wierzę, ze jesteśmy częścią wszechświata, podlegamy prawom przyrody i oddziaływaniu energii, która krąży. Na koncertach dużo z siebie daję, ale też dużo biorę od publiczności. To właśnie publiczność daje mi energię, którą później ja mogę jej oddać.

Piosenek Maryli Rodowicz słucha wiele pokoleń Polaków – dociera Pani do ludzi w bardzo różnym wieku. Jak Pani myśli, dlaczego tak się dzieje?

To na pewno niezwykłe. Gdy dowiaduję się na przykład, że koledzy mojego 18-letniego syna słuchają moich płyt, przyznam, że jest mi bardzo miło. Nie wiem, być może piosenki, które śpiewam, zostały po prostu dobrze napisane. To, że tak wielką wagę od zawsze przywiązywałam do tekstów, okazało się słuszną drogą artystyczną. Poza tym zawsze starałam się wykonywać swój zawód jak najlepiej, pracować z dobrymi muzykami i dobrymi autorami tekstów. Być może teraz to wszystko procentuje, a utwory przetrwały próbę czasu i doczekały się akceptacji kolejnych pokoleń.

Czy miała Pani kiedykolwiek jakieś poważniejsze kłopoty ze zdrowiem, jak sobie z nimi radzić?

Właściwie żadna poważniejsza choroba nie przytrafiła mi się do tej pory. Zdarzały mi się jedynie jakieś kontuzje – zwichnięcie stawu skokowego podczas gry w tenisa czy stawu barkowego przy grze w koszykówkę. Wiele razy miałam porozrywane torebki stawowe, ale zwykle radziłam sobie domowymi sposobami, robiąc np. okłady z altacetu. Doznałam też kiedyś w wypadku samochodowym urazu kolana. To były jednak takie typowo sportowe dolegliwości – coś, co się zdarza i rehabilituje. Po operacji barku czy kolan dzielnie znosiłam proces wielomiesięcznego dochodzenia do formy, ale nie musiałam nigdy pokonywać przewlekłych chorób. Nie wiem, jak poradziłabym sobie w takiej sytuacji. Jestem osobą, która raczej szybko podnosi się po wszelkiego rodzaju kryzysach, więc pewnie z chorobą też bym dała sobie radę, przede wszystkim myśląc pozytywnie. Nie jestem pesymistką i zawsze wierzę w to, w co chcę wierzyć. Odrzucam w myślach rzeczy złe i nieprzyjemne, po prostu o nich nie myślę, patrząc z wiarą w przyszłość. Być może to naiwność, ale tak właśnie staram się żyć – nie chcę zaprzątać sobie głowy czymś, co złe i tracić czasu na zamartwianie się i czarne wizje.

A Pani narzędzie pracy – gardło – zawsze było niezawodne?

Pracuję gardłem. Nie raz dawało mi się poważnie we znaki i stanowi wciąż powtarzający się problem. Używam go niemalże bez przerwy – albo koncertuję, albo nagrywam – mój warsztat pracy narażony jest zatem na ciągłe zmęczenie i przeforsowanie. Poza tym mam nieszkolony głos i śpiewam w sposób naturalny, nie umiem oszczędzać gardła. Intensywnie je eksploatuję, a czasem warunki pogodowe są nienajlepsze, więc dopadają mnie infekcje. Ostatnio grałam w plenerze. gdy było bardzo zimno. Przyszło około pięćdziesięciu tysięcy osób – nie sposób oszczędzać się, śpiewać “na pół gwizdka” tylko dlatego, że pogoda jest nie najlepsza.

W jaki sposób przywraca Pani gardło do zdrowia – ma Pani jakieś sprawdzone metody?

Nie mam, ale znam tak dobrze swoje gardło, że wiem, kiedy źle się dzieje. Gdy budzę się rano i czuję, że zaczyna się infekcja, która bardzo szybko atakuje resztę aparatu głosowego, prowadząc do bezgłosu, mam świadomość, że jedynym lekarstwem jest dla mnie milczenie, jeśli za kilka dni albo – co gorsza – następnego dnia, mam koncert, jak mogę nie używać głosu…? W takich sytuacjach sięgam więc po “siekiery”, czyli najmocniejsze antybiotyki. Domowe sposoby nic tu nie pomogą.

Czy stosuje Pani profilaktykę?

Ponieważ nigdy nie miałam poważnych problemów zdrowotnych, właściwie nie skupiam się na swoim zdrowiu i nie myślę o jakiejś szczególnej profilaktyce. Jedynym lekarzem, którego tak naprawdę odwiedzam regularnie, jest dentysta.

Jakie korzyści daje uprawianie sportu i czy aktywność fizyczna jest w życiu potrzebna?

Na pewno jest potrzebna. Wiem to z doświadczenia. Już od szkoły podstawowej byłam osobą bardzo aktywną. Wiele godzin spędzałam na łyżwach, od 6. roku życia chodziłam na zajęcia baletowe, ćwiczyłam też lekką atletykę – głównie biegi, skoki w dal. W szkole średniej jeździłam na zawody sportowe i obozy. Sport kształtował nie tylko moje ciało, ale także charakter. Ktoś, kto kiedykolwiek miał do czynienia ze sportem, będzie przez całe życie aktywny. We mnie sportowy duch pozostał. Gram w tenisa, jeżdżę na nartach, pływam. Gdy mam bardzo dużo zajęć, marzę o tym, żeby wejść do basenu, zanurzyć się w wodzie, zapomnieć o wszystkim i popływać. Gdybym była ministrem edukacji, doprowadziłabym do znacznego zwiększenia ilości godzin WF w szkołach. Uprawianie sportu nie tylko wzmacnia kondycję fizyczną, ale też kształtuje pozytywne cechy osobowości.

Co tak naprawdę wg Pani ważne jest w życiu?

Samo życie. Życie w zgodzie ze sobą i ze światem. Osobiście staram się żyć w zgodzie z przyrodą, szukać harmonii tego, co jest we mnie z tym, co odnaleźć można w Naturze. Przyroda działa na mnie kojąco. Zawsze marzyłam o domu, w którym nie będzie schodów, takim na poziomie ziemi, gdzie trawnik wchodzi niemalże do pomieszczeń. Długo na taki dom czekałam, ale już niebawem w takim właśnie domu zamieszkam. Wierzę, ze będę tam naprawdę szczęśliwa. Może w końcu pozbędę się problemów ze snem, bo niestety życie artysty bywa stresujące i często trudno wieczorem zasnąć. W życiu ważna jest również życzliwość dla ludzi. Spotykam się z nią na co dzień i staram się ją również dawać innym.

Jaki ma Pani sposób na bezsenność – liczenie baranków?

Baranki najpierw, a potem łykam jakieś tabletki ułatwiające zasypianie. Najlepszy jest jednak urlop – w wakacje śpię dobrze, ale tych dawno już nie miałam.

O czym powinna pamiętać współczesna kobieta, aby żyło jej się lepiej?

Powinna sprawiać sobie przyjemności i walczyć o siebie, nie dać się życiu. Szukać partnera, który pomoże jej znaleźć szczęście. Świat pełen jest bardzo różnych ludzi i nie wolno skazywać się na nieudane związki, tkwić w nich tylko dlatego, że nie ma się pomysłu lub odwagi na to, co można zrobić. Powinna też znaleźć przyjemność w dawaniu, ponieważ kobiety właśnie to w sobie mają – lubią się troszczyć o innych. Nie powinny jednak przy tym zapominać o sobie. Muszą dbać o siebie, interesować się światem, czytać, mieć pasje i zainteresowania – to bardzo wiele daje.

Jakie cechy najbardziej ceni Pani u ludzi, a których nie lubi?

Najbardziej cenię lojalność, inteligencję i wrażliwość. Nie znoszę egoizmu, agresji, prostactwa i braku odpowiedzialności.

Czego oczekuje Pani od publiczności?

Tego, by nadal była taka, jaka jest. Żeby nadal reagowała tak wspaniale jak do tej pory – bez względu na zmieniające się pokolenia, mody i czas.

rozmawiała: Marta Jakubiak
zdjęcia: Sony BMG
źródło: Zdrowie kobiet 11-12/2005

Powrót