… a Maryla będzie trwać

Kiedy na uniwersytetach powstaną już katedry rock and rolla, a życiorysy i kariery luminarzy naszej kultury masowej staną się tematem naukowych dociekań, ktoś kiedyś może nawet doktoryzuje się z Maryli Rodowicz.

Maryla Rodowicz jako gwiazda rodzimej estrady wzeszła w latach 70. za sprawą zwycięstwa na festiwalu w Opolu w 1970 roku z piosenką “Jadą wozy kolorowe”, w której pokazała się jako artystka ekspresyjna, oryginalna i obdarzona sceniczną charyzmą.

Wtedy najwyraźniej zrozumiała, że może zostać jedną z największych gwiazd naszej estrady, ale nie jest w stanie trwale tego osiągnąć wykonując muzykę w swoim dotychczasowym studencko-folkowym klimacie i surowym akustycznym brzmieniu. – Stałam się popularna i to mi się podobało. Zaczęłam po prostu śpiewać piosenki – przyznała szczerze w wywiadzie dla “Gazety”.

Co ważne, wraz z popularnością zwiększył się jej dostęp do najlepszych autorów. Już wcześniej wykonywała piosenki z tekstami Osieckiej, a muzyką Młynarskiego i Niemena, po sukcesie jednak pozyskiwanie dobrych autorów musiało się stać o wiele łatwiejsze. Jej nadwornymi autorkami tekstów zostały Agnieszka Osiecka i Katarzyna Gaertner, które napisały jej słynną “Małgośkę”, piosenkę trzydziestopięciolecia w plebiscycie czytelników “Gazety”.

Madonna RWPG

Maryla uświetniała swoimi występami dożynki centralne, festiwale piosenki żołnierskiej w Kołobrzegu i piosenki radzieckiej w Zielonej Górze. – U nas estrada zawsze mieszała się z polityką. Rzeczywiście, największe sukcesy odnosiłam w latach 70. Czy mam się tego teraz wstydzić? Pamiętam, że kiedyś miałam wystąpić na dożynkach centralnych, ale nie wystąpiłam, bo miałam wypadek samochodowy. Zamiast mnie miała wystąpić Urszula Sipińska. Byłam chora ze złości. Takie wtedy były czasy – mówiła nam Maryla.

Zawsze dobrze czuła koniunkturę, stąd np. takie piosenki jak “Mój chłopak piłkę kopie” (1973 – Orły Górskiego awansują do mistrzostw świata) czy “Futbol, futbol, futbol” (kwiecień 1974 – do mistrzostw zostały dwa miesiące).

Stała się też naszą artystką eksportową – to pewnie stąd określenie Osieckiej Madonna RWPG. Rzeczywiście, wygrywała różne demoludowe festiwale z taką łatwością jak Szewińska olimpiady. Dla ściśniętych kleszczami reżimu NRD-owców czy obywateli ZSRR była kimś takim jak dla nas Rolling Stonesi w 1967. Podczas pobytu na festiwalu w Hawanie sfotografowała się z samym Fidelem Castro.

Pani na jarmarku

Szybko też kolejną cechą jej twórczości stała się teatralność. Maryla, jak rzadko kto, potrafiła wykorzystać wszystkie atuty, jakie dawała telewizja. Reżyserzy telewizyjni musieli ją uwielbiać, bo odwalała za nich całą robotę. Jako jedyna na naszej ówczesnej scenie ultrapopowej miała świadomość, czym jest prawdziwy show. Inne gwiazdy zakładały banalne sukienczyny i tkwiły przed mikrofonem nieruchomo. Maryla zawsze wychodziła kosmicznie przebrana, a jej telewizyjne występy miały przemyślaną dramaturgię i przećwiczoną choreografię.

Największy show swojego życia zrobiła na sopockim festiwalu w 1977 roku. Jej wykonanie,,Kolorowych jarmarków” podzieliło społeczeństwo. Janusz Laskowski przerżnął sromotnie z tą piosenką konkurs w Opolu. Maryla sięgnęła po “Jarmarki” i wygrała nimi konkurs w Sopocie. Ten występ przeszedł do legendy, bo Rodowicz przebrała się za bęben, klatkę dla ptaków i różne gadżety pochodzenia cyrkowo-odpustowego. Sopocki występ ugruntował pozycję Rodowicz jako wykonawczyni nr 1. Była nią do końca dekady lat 70.

Od początku lat 80. zaczął się rockowy boom, do mediów wdarła się “muzyka zachodnia”. Dokonała się zmiana pokoleniowa na naszej scenie. Dla Maryli zaczęły się ciężkie czasy. Jej nowe piosenki nie są gorsze od tych z lat 70., ale nie stają się przebojami. Na szczęście pozostają możliwości koncertowania w demoludach, gdzie fala rocka nie dotarła i Marylę kochają jak dawniej. Są też, jak zawsze nastawione na wspomnieniowe piosenki, kluby polonijne.

Biesiadna blondyna

Nowe czasy, które zaczęły się w 1989 roku, nie przynoszą zmian. Lansowane są nowe formy muzyczne (wideoklip) i nagrody: Fryderyki. Wszystko to jednak nie dla Maryli, ale dla gwiazd nowej ery, które sprzedają bez problemu po pół miliona płyt: Edyty Górniak, Varius Manx, Justyny Steczkowskiej, Kasi Kowalskiej, Grzegorza Turnaua, Edyty Bartosiewicz i innych.

W akcie zupełnej desperacji, gdy już nikt nie chce jej słuchać, Maryla Rodowicz dokonuje kolejnej wolty, tym razem w stronę disco polo i zostaje “Marysią biesiadną”. Płyta z pijackimi hitami rozchodzi się dobrze. Jednak w ocenie wielu jest to dno i upadek.

O ile jednak “Marysia biesiadna” nagrana została dla publiczności “biesiadnej”, teraz trzeba było powalczyć o tę ambitniejszą. Żeby jednak wielki powrót mógł się udać, konieczne były poważne inwestycje.

“Złota Maryla” miała być najdroższą płytą w dziejach ówczesnego show-biznesu, ale cyfr nigdy nie ujawniono. Piosenki napisali najlepsi (czytaj: najdrożsi) autorzy. A płyta i tak zrobiła klapę. 60 tysięcy w pierwszym roku sprzedaży po takiej promocji to klęska. Wtedy polscy wykonawcy bez takiej promocji sprzedawali dziesięć razy więcej.

Maryla to jej autorzy?

Dlaczego tak się stało? I tu dochodzimy do meritum sprawy. Publiczność bardzo lubi Marylę, ale nie tę złotą, tylko tę “Małgośkę”, z lat ich młodości. Pokazywana w mediach przez kilkanaście lat stała się ważną częścią życia, symbolem młodości, tłem miłosnych wspomnień wielu Polaków. Nie chcą nowych popowych przebojów, od tego są inni.

Przyszła więc pora na trzypłytową “Antologię” wydaną w 1996 roku, bezprecedensowy zbiór hitów, które wszyscy doskonale znają. To był sukces, choć wielu zastanawiało się, czy bardziej Maryli, czy bardziej jej autorów. Pojawiły się kolejne płyty: w 1997 “Tribute to Agnieszka Osiecka”, na której Maryla wykona poświęconą jej piosenkę “Łatwopalni” z tekstem Jacka Cygana i muzyką Roberta Jansona. Maryla, a raczej “Małgośka”, wygrała też “gazetowy” plebiscyt “O!Polskie piosenki” na piosenkę 35-lecia. W grudniu 1998 roku Maryla ma już własny festiwal. Telewizja publiczna za legendarne już pieniądze kręci “Marylę w cyrku”. Jednak album z 1998 roku “Przed zakrętem”, choć jest znowu bardzo dobry, to jednak znowu, pomimo bezprecedensowej reklamy, ponosi klęskę. Ludzie nie chcą nowej Maryli. Żadna z piosenek z tej płyty nie stała się przebojem. Ale na koncerty Zetki i na kolejny jej “powrót do przeszłości” walą wielotysięczne tłumy.

Jeżeli coś z tej historii w ogóle wynika, to to, że zmieniały się mody, odchodziły w niepamięć twarze i melodie – ba, upadały ustroje i całe imperia, a Maryla trwa.

autor: Mariusz Lodziński
zdjęcia: archiwum M.
źródło: www.gazeta.pl/ 01.06.2006

Powrót