Powroty na Mazury

Przepastne lasy, piękne jeziora, malownicze krajobrazy i cisza, którą “zagłusza” jedynie szum wiatru i śpiew ptaków. Mazury wystarczą mi do szczęścia, zastąpią cały świat. Maryla Rodowicz jedna z najpopularniejszych polskich piosenkarek. Debiutowała w 1967 roku na Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie, który zresztą wygrała piosenką “Jak cię miły zatrzymać”. Dwa lata później podbiła festiwalową publiczność w Opolu, śpiewając “Mówiły mu”. W kolejnych latach nagrody sypały się jak z rękawa, a utwory takie jak: “Małgośka”, “Jadą wozy kolorowe”, “Niech żyje bal” czy “Rozmowa przez ocean” stały się przebojami. W dorobku ma wiele złotych i platynowych płyt i szalonych widowisk muzycznych. Pod koniec roku ukazała się najnowsza płyta Maryli Rodowicz “Życie ładna rzecz”.

Lubi pani wsiąść do pociągu byle jakiego i patrzeć jak wszystko zostaje w tyle?

– Tylko w piosence. Nie mam natury podróżnika.

A jednak sporą część życia spędziła pani w podróżach. Zwiedziła wiele zakątków Europy, Ameryki, Australii…

– Nie mogę powiedzieć, że zwiedziłam. Życie artysty to przyjazd, hotel, koncert i powrót. Nie ma czasu na zwiedzanie pięknych niekiedy miejsc. Może dlatego podróż kojarzy mi się z tułaczką, obcym hotelem, pakowaniem i rozpakowywaniem walizek.

Nie ciągnie panią w świat?

– Tylko na Mazury, na jeziora…

Czym tak bardzo urzekła panią ta kraina?

– Kocham ją, znam. Znajduję tam wszystko, czego mi potrzeba do wypoczynku – lasy, jeziora, łąki, pola, wspaniałe krajobrazy. Kocham je także za to, że nawet w straszne upały w lasach jest rześko. Jestem człowiekiem północy, gorące kraje mnie nie interesują, nie znoszę upałów. Do szczęścia wystarczą mi Mazury.

W mazurskich jeziorach można także powędrować, a pani jest przecież zapalonym wędkarzem.

– Wędkowanie jest bardzo relaksującym zajęciem, dla mnie to wręcz rodzaj medytacji. Siedząc z wędką nad wodą pośród cudnej przyrody wspaniale się wyciszam. No i te emocje, kiedy bierze ryba.

A często bierze?

– Ostatnio przywiozłam cały wór płotek i dużych okoni. Muszę kiedyś pojechać na łososie do Finlandii albo Mongolii.

Czy spełniło się już pani marzenie o własnej posiadłości na Mazurach?

– Bardzo chciałabym nieć, może nie posiadłość, ale dom z dużym terenem i dostępem do jeziora. Mąż jednak twierdzi, że to niewola jeździć ciągle w to samo miejsce.

Lubi pani szybką jazdę. Czy często w drodze na Mazury spotyka się pani z policjantami z drogówki?

– Dosyć często, ale na ogół są to miłe spotkania.

Czy zdarzyło się, ze zamiast mandatu, musiała pani zaśpiewać?

– Nie, aczkolwiek kiedyś usłyszałam: “No Rynkowski już dzisiaj śpiewał”.

Mówi pani, że Mazury wystarczą pani do szczęścia, ale przecież spędza pani urlopy także za granicą.

– Jeśli wyrywam się gdzieś dalej, robię to tylko dla męża i najmłodszego syna Jędrusia. Oni bardzo lubią włóczyć się po świecie, kochają ciepłe kraje.

Dokąd panią wyciągają?

– Do Włoch, Francji, Hiszpanii. Najbardziej lubię Włochy. Zachwyca mnie bajkowa architektura tego kraju, świetna kuchnia oraz bardzo życzliwi i radośni ludzie, w których nie ma odrobiny agresji. Mogłabym mieć w Rzymie apartament, aby mieszkać tam od czasu do czasu.

Są zatem inne poza Mazurami miejsca, które pani podziwia.

– Uważam, że warto podróżować. Człowiek staje się wtedy bardziej tolerancyjny, więcej rozumie. A poza tym poznając inne kraje bardziej doceniam Polskę.

Każdy pani występ ma niezwykle barwną oprawę. Czy przywozi pani z wojaży pamiątki, które później “grają” na estradzie?

– Mając w planie np. koncert Tour de Maryla – Ole! przywiozłam z Hiszpanii piękną tradycyjną chustę z frędzlami do flamenco. Kiedyś z Australii – wspaniałe skórzane kapelusze zdobione kłami rekina, a ze Stanów Zjednoczonych – kapelusze kowbojskie.

Zdarzyły się pani w podróży historie, których nigdy nie zapomni?

– W ubiegłym roku we Francji znajomi zaprosili nas do bardzo eleganckiej restauracji w Cap d’Antibe, gdzie bywają książęta, artyści, gwiazdy ekranu i estrady, słowem wielki świat. Podczas kolacji potłukłam ogromną kryształową lampę. Restauracja zamarła, a mnie było strasznie wstyd. W tym roku również się tam wybieramy. Słyszałam, że mają nowe lampy.

Które spotkanie na podróżniczych szlakach nazwałaby pani niezwykłym?

– Spotkanie z Janem Pawłem II. To było ogromne przeżycie. Dwa lata temu zostałam zaproszona wraz z grupą szefostwa telewizji do Rzymu na audiencję u papieża. Uklękłam przed nim i podarowałam płytę ze specjalnie nagraną dla Ojca Świętego piosenką “Kolorowe jarmarki” w wersji, którą wykonywałam podczas koncertu w Wadowicach z okazji 80 urodzin Jana Pawła II. Chciałam, by papież posłuchał tego utworu z dopisaną specjalnie dla niego zwrotką o wadowickich kremówkach. Nie mógł jej słyszeć podczas koncertu, choć go oglądał, ponieważ pech chciał, że jak tylko zaczynałam ją śpiewać, psuły się mikrofony, jeden po drugim. Do dziś nie jestem pewna, czy ktoś tego “pecha” nie zaprogramował. Tak czy inaczej po koncercie nagrałam w studiu piosenkę na płytę i ten jedyny egzemplarz wręczyłam papieżowi. Powiedział do mnie: “Ach, piosenkarka, piosenkarka”.

ANKIETA

Moje ulubione miejsce to…

– Mazury

Pierwszy kraj, który odwiedziłam…

– Bułgaria. Wyjechałam na obóz pracy w nagrodę za działalność w klubie studenckim. Kazali nam kopać rowy. To był koniec lat 60. Pamiętam nieludzki upał i ogromne namioty, w których spaliśmy. Ale wspomnienia są miłe. Dla nas młodych ludzi, była to zabawa i przygoda.

Najczęściej podróżuję…

– Samochodem. Samolotem niechętnie, ponieważ boję się latać.

Najpiękniejszy krajobraz widziałam…

– Na Mazurach – zachody słońca chowającego się w jeziorze. Piękna jest również Chorwacja oraz wybrzeże tureckie.

Na wakacjach uprawiam…

– Wędkowanie, także pływam.

Wyjeżdżam z …

– Ostatnio z mężem i najmłodszym synem Jędrusiem.

W podróż zabieram…

– Zdecydowanie za dużo ubrań.

Największe przeżycie…

– Spotkanie z Janem Pawłem II.

Miejsce, w którym mogłabym zostać na zawsze…

– Nigdzie poza Polską.

Nigdy nie pojechałabym do…

– Afganistanu

Drugi dom mogłabym zbudować…

– Na Mazurach. Może jeszcze w Zakopanem, bo fascynuje mnie góralski folklor i muzyka. Kocham górali, lubię z nimi przebywać i śpiewać, często aż do zachrypnięcia.

Potrawa, którą odkryłam w czasie podróży…

– Zupa tajska z kurczaka z trawą cytrynową. Odkryłam ją w restauracji tajskiej w Nowym Jorku. Bulion, kawałki kurczaka, mleko kokosowe, trawa cytrynowa, imbir… Coś naprawdę niezwykłego!

Rozmawiała: Zofia Rokita
Zdjęcia: Archiwum M.
Źródło: Voyage 1/2003

Powrót