słowa: A. Mogielnicki
muzyka: R. Janson
Był koniec lipca. Siedziałam nad morzem, a tu telefon: “Natychmiast musisz przyjechać do Warszawy, Robert Janson napisał piękną muzykę, nie ma jeszcze tekstu, ale tekst się pisze, muzycy siedzą w studiu, właściwie dobiega końca nagranie podkładu”. No to ja w samochód i gazu. Po drodze, właściwie pod Warszawą, straszna burza z piorunami, ulewa… Tekst miał na mnie czekać w domu, ale nie czekał. Pojechałam do studia pod Warszawę. Przyjeżdżam spóźniona dwie godziny, a Roberta nie ma. Obraził się. Myślę sobie, nieźle się zaczyna. Tekst podyktował przez telefon.